Woodstockowa dewiza, tj. Peace, Love and Rock&Roll zawsze do mnie przemawiała. Ogólnie jestem bardzo pozytywnie nastawiony do ludzi i lubię się bawić. No i oczywiście uwielbiam Woodstock, na który wybierałem się co roku. Ten ostatni, na jakim byłem, zapisał się w mojej pamięci jako wyjątkowy pod bardzo wieloma względami, a szczególnie jednym.
Pojechaliśmy jak zawsze zgraną paczką, która rozbiła się na polu namiotowym z woodstockowiczami z naszego miasta. Muzyka znakomicie przygrywała, piwa było pod dostatkiem, jak i nowych ludzi. Tym razem miałem okazję poznać śliczną rudowłosą laskę, która miała nieco ciałka, ale przy tym mogła pochwalić się wyśmienitymi cyckami. Miałem okazję się im bliżej przyjrzeć pod grzybkiem, gdy tańczyło się w błocie. Nie były one obwisłe – były duże, ale idealnie sterczące. Do tego spora dupcia. Wypisz wymaluj – dla mnie Afrodyta.
Wypiliśmy po dwa piwa, więc zrobiło się nam lekko, a ona zaczęła się do mnie tulić. Już po chwili nasze usta zwarły się w pocałunku, a moje dłonie pieściły jej ciało. Mimo wszystko – głupio było się rżnąć na widoku, więc poszliśmy do jej namiotu. Pozbyliśmy się szybko ubrań, a już po chwili byłem w jej cipce.
Posuwałem ją mocno, gdy w przedsionku naszej „love shack” pojawił się mój kumpel. Spojrzałem na niego, nie przerywając zabawy, a ona wyciągnęła do niego ramiona. Zaczęli się całować, gdy ja wciąż penetrowałem jej ciasną szparkę, a po chwili ona ssała jego fiuta z taką pasją, że sam chciałem być na jego miejscu. Szybko się więc zamieniliśmy i gdy ona ujeżdżała go, ja pchałem się głęboko w jej gardło.
Przy każdym ruchu jej ciała te wielkie krągłe piersi bosko falowały, a pośladki z plaskiem rozbijały się o biodra kumpla. Nim się spostrzegliśmy, dołączyła do nas kolejna parka. Nie znałem ich, ale ona wyraźnie tak. Dziewczyna, na oko 20 lat, była odmiennej urody, trochę taka Indianka z niewielkim biustem i małą dupcią. Klęknęła obok mojej rudowłosej, jeszcze ubrana i spojrzała w górę na mnie, oczekując, że przekażę jej swoją pałkę.
Gdy to zrobiłem, ustami rudej ślicznotki zajął się towarzysz naszej Indianki. Patrzyłem w jej oczy. Były ciemne, tajemnicze, a do tego pełne pasji i pożądania. Chwyciłem za jej włosy i zacząłem mocno posuwać jej buźkę. Penis przebił się łatwo do gardła, z którego wydobywały się dźwięki dławienia. Kiedy oderwała się od mojego fiuta, jej wargi wciąż łączyła z nim ślina, która obficie skapnęła na podłogę namiotu.
Po chwili wszyscy byliśmy już nadzy. Nieznajomy towarzysz i ja braliśmy Indiankę w obie dziurki, gdy moja rudowłosa jęczała, jak mój kumpel penetrował jej dupcię. Te dźwięki nie mogły nie zwabić innych, a namiot był dość spory. Po chwili dołączyły do nas jeszcze dwie laski i trzech facetów.
Czy spodziewałem się, że z zabawy z jedną rudowłosą laską zrobi się orgia? Pewnie nie. Nie narzekałem jednak, bo wśród tych lasek pojawiła się też śliczna Azjatka, Japonka. Ją wzięliśmy we trzech. Jej pokaźna dupcia i obfity biust przy wąskiej talii wydawały się wręcz nieproporcjonalne, ale dawała nam mnóstwo przyjemności. Gdyby nie fakt, że na scenę wszedł jakiś metalowy zespół, prawdopodobnie bylibyśmy najgłośniejsi na całym Woodstocku.
W końcu jednak wróciłem do swojej rudowłosej piękności. Miała już cycki pokryte spermą innych. Nic dziwnego, ja też spuściłem się już co najmniej dwa razy. Magia tego miejsca sprawiała jednak, że każdy z nas miał mnóstwo siły i energii, jaką chętnie się pożytkowało na takie przyjemności.
Zdziwiłem się, że mimo iż miała w sobie już kilku gości, wciąż pozostawała ciasna. Była za to mokra. Bardzo mokra. Czasem zerkała na mnie, gdy akurat nie miała jednego z dwóch sterczących nad jej twarzą fiutów w ustach. Nawet nie wyglądała na specjalnie zmęczoną. Domyślałem się, że to nie była jej pierwsza grupowa zabawa. Niemniej chciałem, żeby to mnie najlepiej zapamiętała z tej imprezy, więc zacząłem ją posuwać na ostro. Przekrzykiwała się przez jęki pozostałych dziewczyn i westchnienia chłopaków, aż w końcu z odgłosem ulgi przywitała mój wytrysk na swojej słodkiej buźce.
Po zabawie wszyscy posnęliśmy obok siebie, każdy wtulony w kogoś innego. Tak… Peace, Love and Rock&Roll do mnie zdecydowanie przemawiało.