Oboje z moją drugą połówką lubimy się zaskakiwać. Na co dzień, w łóżku – wszędzie, gdzie się da. Tym razem postawiłem na kąpiel z pełnym entouragem. Gdy weszła do domu, przywitałem ją u drzwi z lampką wina i w samym szlafroku. Ścieżka z płatków margaretek układała się od drzwi do schodów i w górę. Zaprosiłem ją, by szła przodem wytyczonym szlakiem.
Widziałem, jak zmęczenie na jej twarzy ustępuje zaskoczeniu i zaintrygowaniu. Szła niespiesznie, popijając trunek. Czuła, co ją czeka. To było widać w jej ruchach. Opięte ołówkową spódnicą biodra płynnie kołysały się na boki. Kusiła mnie z każdym krokiem coraz bardziej. W końcu doszliśmy do drzwi łazienki, a gdy je otworzyła, ujrzała szeregi świeczek ułożonych wszędzie tam, gdzie to było tylko możliwe. W tle przygrywała nasza ulubiona muzyka, wolna pościelówka, którą zawsze puszczaliśmy wtedy, gdy nie mieliśmy ochoty na ostry seks, a po prostu – by cieszyć się sobą.
Wanna była napełniona, a na wodzie unosiły się suszone płatki kwiatów, pachnących intensywnie i zmysłowo.
– Pięknie – wyszeptała, gdy zbliżyłem się do niej. Dotykałem jej ramion, skrytych jeszcze pod materiałem koszuli. Całowałem jej kark, łagodnie muskając go ustami, zbliżając się do ucha.
– Pomyślałem, że chętnie byś się odprężyła w gorącej kąpieli… – wymruczałem wprost do niego.
– To teraz musisz mnie rozebrać… – jej głos drżał z podniecenia. Z ust wydobyło się ciche westchnienie, gdy moje ramiona otoczyły jej ciało, sięgając do guzików na przedzie koszuli. Obróciła głowę do mnie i usta spotkały się w łagodnym, ale pełnym pasji pocałunku. Nie chciałem niczego pospieszać, choć podniecenie rosło.
Odsłoniłem jej smukłe ciało. Miała na sobie mój ulubiony stanik. Fioletowy, podkreślający jej krągły, spory biust. Opalona, oliwkowa skóra pachniała wodą różaną, wywołując w moich myślach i lędźwiach zawirowania skutkujące tym, że musiałem się tylko coraz mocniej wstrzymywać, by się na nią nie rzucić.
Przygryzła moją wargę, uśmiechając się przy tym nieznacznie, gdy ja akurat rozsuwałem zamek jej spódnicy. Zawsze uważałem, że ma idealny tyłek, niemal brazylijski, ale lepszy. Do tego dobierała perfekcyjnie bieliznę, która zdobiła te dwie śliczne półkule. Uwielbiałem powoli odsłaniać jej ciało… To lepsze niż rozpakowywanie prezentu na święta.
Gdy w końcu jej ubrania znalazły się na szafce, ściągnąłem szlafrok. Ona obróciła się do mnie, a ja mogłem znów, z tym samym zachwytem, co za pierwszym razem, podziwiać jej niesamowite kształty. Niewielkie sutki tylko nieznacznie odznaczały się barwą od reszty piersi, a wąski pasek efektownie zdobił jej wzgórek. Ten widok sprawił tylko, że pragnąłem jej jeszcze mocniej.
Weszliśmy oboje do wanny, sięgając po kieliszki, które zawczasu przygotowałem na szafce obok. Ona jednak nie marnowała czasu. Popijając wino, dosiadła mnie, a ja poczułem jej mokrą i śliską cipkę. Opadła, nabijając się na niego całego. Upiła wina i zbliżyła się do moich ust. Pocałowała mnie, a w tym samym czasie lekko cierpki napój przepłynął między moimi wargami. Tak trunek smakował najlepiej.
Każdy pocałunek, każde spojrzenie, niespieszny dotyk był niczym innym jak efektem powstrzymywania się przed tym, by nie ulec w pełni pożądaniu. By nie zrobić z tego mechanicznego rżnięcia. To było jak kosztowanie najwyborniejszego owocu.
W końcu jednak odstawiliśmy kieliszki. Bez słowa zaczęła powoli poruszać się do przodu i do tyłu, gdy moje dłonie zaciskały się na jej pośladkach. Czułem, jak szczyty sutków ocierają się o moją klatkę piersiową, co doprowadzało mnie do istnego szaleństwa.
Patrzyliśmy sobie w oczy, kompletnie zatopieni w sobie i w tej chwili. Muzyka była idealnym tłem, zapach suszonych kwiatów ożywiał nasze zmysły, a gorąca woda dodatkowo nas rozluźniała. I tylko krew szybciej krążyła z podniecenia, któremu powoli ustępowaliśmy.
Uniosła się po chwili i obróciła do mnie tyłem. Dosiadła mnie znów i wtuliła się we mnie plecami. Ścisnąłem w dłoni jej pierś. Drugą wślizgnąłem się między jej uda. Jej westchnienia ginęły w pocałunkach, jakimi się obdarowywaliśmy. Dotykałem jej ciała, wielbiłem je, czując jednocześnie, jak coraz bardziej targają nim niekontrolowane ruchy. Napinała się i rozluźniała, łagodnie poruszając się na moim penisie.
Powoli jej jęki zaczęły się przebijać nad muzyką i chlupotem wody. Nasze oddechy stały się bardziej niespokojne, a ciała – zniecierpliwione. Trwało jeszcze to chwilę, gdy jęknęła głośniej w rozkoszy, a zaraz wyjęła mojego penisa z siebie i masowała potrzebną chwilę, aż wystrzeliłem ponad lustro wody, zraszając nasieniem jej piersi i brzuch. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę, aż woda zaczęła powoli stygnąć. W końcu nigdzie się nam nie spieszyło.