Witajcie kochane zboczuszki! Wróciłam do was z nową opowieścią. Tym razem jeszcze bardziej niegrzeczną niż wszystkie pozostałe. Bo widzicie… zdecydowałam się zabawić w diabełka. Jak to ja, pod wpływem impulsu.
To było tak, że wyjechałam na kilka dni do Krakowa. Los chciał, że niedaleko od budynku, w którym mieścił się wynajęty apartament, stała plebania. I los chciał, że raz, wracając z miasta, natknęłam się na księdza. Był z piętnaście lat starszy ode mnie. Ale do tego postawny, z całkiem miłą aparycją…
Od razu pomyślałam sobie, jakiego musi mieć fiuta… i zrobiłam się mokra. Niby przecież kapłan i takie tam pierdoły… Ale takie zakazane owoce kręcą mnie najbardziej. Nim więc zniknął za drzwiami plebanii, podbiegłam do niego. Byłam ubrana jak to zawsze ja – skąpo, z tyłkiem niemal na wierzchu i mocno wypchanymi do góry cyckami.
– Proszę księdza! – zawołałam lekko zdyszana. Do seksu mnie stworzono w końcu, nie do biegu.
Zatrzymał się w pół kroku. Spojrzał na mnie. Widziałam, jak rozszerzyły mu się oczy. W średniowieczu pewnie już kazałby mnie na stosie spalić, ale najpierw bardzo dokładnie by mnie przesłuchał… Nago.
– Słucham? W czym mogę pomóc?
– Jestem nowa w mieście – uśmiechnęłam się uroczo, rozciągając szeroko karminowe usta – Chciałam poznać swojego nowego kapłana…
Patrzył, oceniając mnie. Oj tak… znam to spojrzenie. Myślał pewnie – kurwa. A ja po prostu uwielbiam seks i to nie za pieniądze. Zrobiłam jednak słodkie oczka, zamrugałam przymilnie.
– Ksiądz Robert – przedstawił się i skłonił lekko – To zapraszam, może…
– A, nie, nie – pokręciłam głową – to ja zapraszam do siebie. Bardzo chcę księdza poznać. Oczywiście… jeśli ojciec ma czas. Mieszkam niedaleko!
Westchnął cicho, spojrzał na zegarek – Chwilę znajdę – odparł w końcu, a ja jeszcze bardziej zmokłam między nogami. Ujęłam go pod ramię i pociągnęłam za sobą. Obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam tylko starą gospodynię, która wycierała dłonie w ścierkę. Biedny księżula… nawet nie mógł sobie popatrzeć na plebanii. Postanowiłam, że zadbam o niego…
Dotarliśmy do mnie. Zrobiłam gorącą herbatę… Ale nie tylko dlatego, że świeżo parzoną. Wyglądał na świętoszka. Musiałam go podkręcić. Dolałam mu hiszpańskiej muchy. I sobie też. Tak przy okazji.
Zasiedliśmy przy stoliku. Gadka szmatka. Pozwalałam mu najpierw wypić całą filiżankę. W końcu zaczęło działać… Widziałam, jak lekko się pocił. Jak jego wzrok umykał na mój biust.
– Coś się stało? – zapytałam słodko.
– Gorąco jakoś… tak po prostu – poluzował koloratkę.
– Pomogę – wstałam z miejsca i usiadłam na nim okrakiem.
– Co pani robi!? – wrzasnął, próbując mnie strącić. Niedoczekanie…
– Proszę księdza, jestem taka grzeszna – zachichotałam i zaczęłam rozpinać jego sutannę – I napalona… ksiądz pewnie też – przesunęłam cipką po jego kroku. Był sztywny – Ksiądz wziął kropidło?
– Proszę… ja nie mogę…
– Może ksiądz – powiedziałam stanowczo, rozszerzając mocno poły sutanny – i chce. Przecież czuję.
Odetchnął głośno. Rozpostarł ramiona szeroko, bojąc się mnie dotknąć. Jednak gdy zsunęłam dekolt z moich cycków tak, że wypadły na wierzch, złamał się.
Chwycił za nie mocno, zaczął wylizywać moje sutki. Roześmiałam się i przytuliłam jego głowę mocno do biustu.
– Ja wiedziałam, że z księdza ziółko…
– Ladacznica – syknął i zrzucił mnie z siebie. Rozpiął sutannę do końca i wyjął ze spodni sterczącego fiuta.
Rzuciłam się na kolana przed nim – O tak… straszna ze mnie ladacznica – splunęłam mocno na twardą pałkę. Zaczęłam ostro masować ją dłonią, a po chwili zginęła cała w moich ustach. Głośne, gardłowe dźwięki wydobywały mi się z krtani, gdy szybko ruszałam głową. Był niesamowicie twardy, spragniony. Jęczał tak, jakby robił to pierwszy raz. I może tak było?
Chwycił moje włosy w garść i zaczął sam ruszać biodrami. Rozchyliłam usta, wydając z nich dźwięki dławienia. Ślina kapała z nich na brodę i cycki. W końcu wydarł go z mojej buźki, a ja z trudem łapałam oddech.
– Nadstaw się… – wydyszał.
Otarłam tylko ślinę z ust i uklęknęłam na sofce, tyłem do niego. Podwinęłam sukienkę. Z majteczkami nie zdążyłam nic zrobić. Zerwał je ze mnie i wjechał w cipkę na ostro. Rozdarłam się i naparłam mocniej na niego biodrami.
– O tak, mój kapłanie! Pierdol mnie! – obejrzałam się przez ramię. Patrzyłam na niego bezradnie. Był cały czerwony, krew biła mu do głowy.
– Diablica – rozhuśtał biodra tak, że huk naszych zderzających się ciał rozchodził się po całym mieszkaniu. Dawno nikt mnie tak nie pieprzył, a ksiądz… Chyba mu brakowało dobrej cipki. A moja była najlepsza.
Jego owłosione jaja biły z głośnym plaskiem o nią. Byłam absolutnie mokra, gotowa na wszystko. Docisnął mnie mocno do oparcia, wciskając w materiał sofki mój policzek. Ledwo łapałam oddech, gdy pieprzył mnie jak rasową sukę.
Wyszedł w ostatnim momencie. Jęcząc, krzycząc, spuścił się na cipkę i moje pośladki. Czułam, jak mocno i obficie zalewał je spermą. Wzięłam jej trochę na palce. Była żółtawa, przetrzymana długo w jajach. Zlizałam ją i uśmiechnęłam się do niego jak ta prawdziwa diablica. A on? Wyglądał, jakby nie wiedział, co się stało.
Super,jak widzę „nimfomanka” to od razu mi się przyjemnie robi,po prostu uwielbiam nimfomanki, sexoholiczki itd.