Wraz z moim towarzyszem życia lubimy nowoczesną sztukę. Staramy się odwiedzać różne wernisaże, poznawać nowoczesne prądy artystyczne. Tym razem padło na teatr, tym bardziej że grali w nim jakiś wyjątkowo ambitny projekt, dotyczący Safony. Kiedy weszliśmy wieczorem do budynku teatru, już od wejścia dało się czuć specyficzny klimat całego wydarzenia. Plakat nagich kobiet o często bardzo bujnych kształtach zwracał uwagę i był obietnicą naprawdę intrygującego spektaklu.
Gdy weszliśmy do sali, w oczy od razu rzucała się aranżacja przygotowana na styl grecki. Trzeba przyznać, że było to dość wiarygodne. Jednak najbardziej uwagę zwracał szeroki szezlong, postawiony na środku sceny. Zajęliśmy miejsca, podekscytowani tym, co też twórcy nam mogli zafundować. Spojrzałam na partnera i uśmiechnęłam się.
Zabił ostatni dzwonek, wszyscy już siedzieli. Światła przygasły, oświetlając tylko mocno scenę. Na scenę wyszły dwie aktorki, które wspólnie recytowały jeden z wierszy Safony. Przyglądałam się im. Jedna była zupełnie młoda. Mogła mieć najwyżej 23 lata. Druga była sporo starsza, oceniałam ją na swój wiek, czyli na jakieś 47. Ich szaty ledwo, ledwo zakrywały ich ciała – skromny biust młodej i matczyne duże piersi starszej. Zasiadły na leżance, obejmując się w pół. Wyszły kolejne dwie, tym razem czarnoskóra i Azjatka. Recytowały kolejny z wierszy greckiej poetki. Hebanowoskóra dziewczyna była zakryta skórami zwierząt. Miała idealnie wyrzeźbione, szczupłe ciało. Druga, o koreańskiej, delikatnej twarzy, była bardziej korpulentna, odziana w jedwabie, z pełnymi udami, biustem, a nawet lekkim brzuszkiem. Szły, recytując, aż zasiadły obok dwóch pozostałych. Jako ostatnia pojawiła się kobieta w wieku może 35 lat, o miedzianorudych włosach, które były fantazyjnie upięte. Bogato zdobiona suknia mieniła się w światłach. Szła powoli, milcząc. W jednej dłoni miała gęsie piórko. W drugiej – coś, co przypominało dużą muszlę.
Stanęła za nimi, patrząc z góry na każdą z nich. Zaczęła wygłaszać swój monolog o samotności kobiet, pozostawionych przez mężczyzn na wyspie. To była Safona. Sunęła lotkami pióra po plecach siedzących kobiet. Zaczęła od młodej, a gdy przesunęła na starszą, ta druga chwyciła ją za twarz i zaczęła całować. Podobnie było z wygimnastykowaną Afrykanką i puszystą Azjatką. Na naszych oczach oddawały się namiętnym pocałunkom, gdy Safona patrzyła na nie z góry. Obchodziła je, opowiadając o tym, jak wykluczone zostały przez innych, porzucone i spragnione czułości. Jak na Lesbos kobiety odkryły same siebie.
Stanęła przed leżanką i otworzyła muszlę, która okazała się szkatułką, gdzie skryte było czarne, silikonowe dildo. Uniosła je w górę, a kobiety za nią opadły na kolana. Były już zdyszane, rozgrzane ognistymi pocałunkami, jakie sobie wzajemnie ofiarowały. Patrzyłam na to z pewnym zdziwieniem i zaciekawieniem. Nie kryłam też podziwu dla odwagi aktorek, że zdecydowały się wystąpić w tak odważnym dziele.
Safona obróciła się do nich, rzuciła im gadżet, a te zaczęły o niego walczyć. Zrywały z siebie ubrania, bezwstydnie odkrywały swoje wdzięki przed całą publicznością. Gdy były już nagie, stanęły w jednej linii. Dildo leżało na podłodze przed nimi, a one patrzyły przed siebie. Safona opowiadała o tym, jak kobiety odkryły, że mężczyzna wcale nie jest potrzebny im do rozkoszy. Kopnęła zabawkę, która poleciała w dół, do orkiestronu. Kobiety zaś rzuciły się na siebie. Tym razem jednak nie w walce, a w szaleńczej żądzy. Czarnoskóra uniosła młodą, trzymając ją za pośladki. Azjatka z dojrzałą opadły na szezlong. Ich dłonie błądziły po ciałach ich towarzyszek. Widziałam, z jakim zapałem obdarowywały się pocałunkami, ściskały piersi, uda… W końcu młoda i dojrzała usiadły na leżance przodem do nas, mocno rozkładając uda. Cała widownia mogła podziwiać ich wilgotne z podniecenia szparki.
Dwie pozostałe dziewczyny, jak na jeden rozkaz Safony, opadły przed nimi i zaczęły je wylizywać. Iście teatralne jęki rozeszły się po całej sali. Publiczność jednak milczała, oglądając spektakl z przejęciem. Sama czułam zresztą, że byłam wilgotna. Nie eksperymentowałam nigdy i nie podejrzewałam się o lesbijskie skłonności. Ale entourage, jak i uroda samych aktorek mocno mnie nakręciły.
Nagły zwrot sytuacji – scena zaczęła się obracać wraz z dziewczynami, które były na środku i oddawały się beztroskim pieszczotom. I tylko Safona szła jakby w miejscu, idealnie dostosowując się do tempa obrotu. Szła i mówiła o seksualnym ucisku kobiet, kiedy niemal za jej plecami te układały się wygodniej na szezlongu i przechodziły do nożyc. Splecione uda, pracujące wspólnie biodra, ocierające się szparki. Wszystko to zaś mogliśmy oglądać z każdej strony. Aktorki zmieniały się ze sobą jak na dobrej swingerskiej imprezie. Jęki stawały się coraz mniej teatralne, a dużo bardziej naturalne. Słychać było, że pieszczoty kosztowały je wiele – by wytrwać do końca monologu reżyserki, która mówiła o wyzwoleniu kobiet, szczególnie tym seksualnym.
Jedna nie wytrzymała, co było słychać i widać – nie było w tym krzty aktorstwa. Orgazm miotnął jej ciałem, wprawiając je w drgawki. Jej towarzyszka zresztą jej nie odpuszczała, ocierając się silnie swoją szparką o jej cipkę. Pomyślałam wtedy, że chciałabym się znaleźć na miejscu jednej z nich. Jednak rozmyślanie przerwał mi drugi krzyk. Ta najstarsza z nich trysnęła małą fontanną, mocząc szezlong, jak i pozostałe kobiety. Safona obejrzała się tylko i uśmiechnęła. Po chwili na sali rozbrzmiewały tylko pełne nieopisanej przyjemności jęki, a gdy się skończyły, Safona uniosła zaciśniętą w górę pięść, a światła zgasły. Na sali zaś zabrzmiały gromkie brawa. Biłyśmy je głównie my, kobiety.