Z pewnością każdy kojarzy tę kwestię, gdy w „American Pie” Michelle mówiła o tym, co wydarzyło się na obozie… Cóż, sama byłam wychowawczynią na takich obozach, gdzie graliśmy na różnych instrumentach. I przytrafiła się mi jedna przygoda, jaka na długo pozostała w mojej pamięci.
Do naszej kadry doszła nowa dziewczyna. Miała 19 lat, ale podobno miała doświadczenie jako wychowawczyni z innych turnusów. Ja sama miałam wtedy 21, więc traktowałam ją na początku trochę z góry. Mogło to trochę wynikać z faktu, że zazdrościłam jej urody. Jej włosy lśniły jak krucze pióra, w oczach miała coś drapieżnego i seksownego, co przyciągało uwagę moich kolegów z kadry. Poza tym – miała perfekcyjne kształty. Prawdopodobnie to efekt tego, że wcześniej jeździła na obozy mil-simowe, więc musiała być w formie.
Pamiętam, siedziałyśmy w naszym pokoju socjalnym. Był akurat wieczór, większość dzieciaków już spała, a „stróżowali” tego dnia nasi koledzy. Nie pamiętam, o czym rozmawiałyśmy. Tylko to, że w pewnym momencie temat zszedł właśnie na te opowieści Michelle. Zastanawiałyśmy się, czy nasze dzieciaki też będą tak eksperymentować…
I wtedy ona wzięła do ręki flet. Przyglądała mu się z pewną niezdrową fascynacją i przeciągnęła po nim językiem. Coś we mnie zapłonęło. Widziałam, jak delikatnie muskała nim każdy otwór w instrumencie, z jaką czułością to robiła. To było coś, co z pewnością doprowadziłoby każdego faceta do czerwoności, ale czemu mnie? Patrzyłam na to, jak umieszcza go między nogami. Miała wtedy krótką spódniczkę, więc łatwo mogła dotknąć nim cipki. Trochę mnie to na początku oburzało, ale z drugiej strony płomień, który wtedy gorzał w moim wnętrzu… nie pozwolił zaprotestować.
Podała mi go i powiedziała, żebym sama spróbowała. Patrzyłam na metalowy flet. Nie wiem, co sobie wtedy pomyślałam. Najprawdopodobniej w ogóle nie myślałam i objęłam jeden koniec wargami. Delikatnie wsadziłam go głębiej. Fakturę miał gładką, ślizgał się płynnie. Metalowa obudowa idealnie nadawałaby się do zabawy…
I wtedy ona przysiadła się do mnie. Gdy ja trzymałam flet w ustach, ona zaczynała dotykać mojego ciała. Mówiła, że wie, jak się jej przyglądam… Że czuje się dobrze w moim towarzystwie… Jak miałam jej wytłumaczyć, że to spojrzenie zazdrości, a nie fascynacji, tym bardziej że trzymałam w ustach flet, który ona wcześniej lizała? Zamiast tego patrzyłam na nią z mieszaniną obawy i niemal bezkresnego zdziwienia. Nie odpychałam jednak jej dłoni.
Zamiast tego pozwoliłam, by docierała nimi coraz dalej. Wpierw do moich piersi, które ujęła w dłonie mocno, pewnie. Moje sutki natychmiastowo zareagowały i nabrzmiały, przebijając się przez stanik i koszulkę. Czułam, jak umiejętnie je masowała. To zdecydowanie nie był pierwszy raz, gdy dotykała czyichś piersi. Wyczuwała perfekcyjnie każde moje pragnienie.
Zaraz potem usłyszałam zgrzyt suwaka. To był dźwięk rozporka w moich szortach. Ciepły miękki dotyk jej palców, które przedarły się między materiałem, zaczął drażnić mój wzgórek łonowy. Już dawno nie miałam fletu w ustach, zamiast tego patrzyłam na nią z otępiałym wyrazem twarzy, przejawiającym jednocześnie podniecenie tym, co ona mi robiła. A robiła to coraz śmielej. Coraz pewniej dotykała moich majtek, coraz śmielej sięgała pod nie, muskając wówczas moją nieogoloną cipkę. I wtedy zaczęła mocno pieścić moją łechtaczkę.
Zrobiłam się szybko mokra, a mój puls przyspieszył. Czułam, jak wprawnie dotykała mnie, jak potrafiła odnaleźć każdy czuły punkt. Nie poprzestała jednak na tym.
Szybko uklęknęła przede mną i zdarła ze mnie spodenki wraz z majtkami. Pamiętam, jak się uśmiechnęła szeroko, gdy zobaczyła mnie nagą od pasa w dół. Powiedziała, że mam najśliczniejszą cipkę, jaką do tej pory widziała. A ja zawsze miałam kompleks na jej punkcie…
\\https://pl.depositphotos.com/9024484/stock-photo-beautiful-woman-with-guitar.html\\
Przywarła ustami do niej. Ssała ją na przemian z lizaniem. Czułam też, jak jej palce wdzierają się głęboko we mnie, pieszcząc wnętrze szparki. Nigdy czegoś podobnego nie czułam. Pozwoliłam jej drążyć językiem zakamarki mojej kobiecości. Jednocześnie sama przyciskałam dłonie do piersi.
Silne ssanie na łechtaczce, ocieranie języka o wargi – raz delikatniejsze, raz dużo bardziej stanowcze. Czułe pocałunki, jak i niepowstrzymane, skrajnie niegrzeczne i niewłaściwe pieszczoty, które sprawiały, że miałam ochotę krzyczeć, wyć, jęczeć… Nie mogłam nic z tych rzeczy zrobić. Nie mogłam być głośna. Obudziłabym wszystkich.
Pamiętam, jak mocno musiałam zacisnąć zęby, gdy pojawił się on. Orgazm, który odebrał mi oddech. Orgazm, który sprawił, że soki spłynęły na jej twarz i do jej ust. Orgazm, który ona mi podarowała. Patrzyłam na nią, a ona tylko uśmiechnęła się do mnie szeroko, ocierając podbródek i usta ze śluzu. Pocałowała mnie. To był najsłodszy pocałunek, jaki otrzymałam.