Wiecie, jak to jest… ustawiasz się ze znajomymi na wyjazd. Macie plan, by jechać do hotelu, wynająć domek lub coś w ten deseń. U nas wypadło, że pora wybrać się na biwak. I jak zawsze w takiej chwili – koleżanka nie miała własnego namiotu ani nawet śpiwora. Myślałam, że będę spać jak królowa, a tymczasem musiałam zapewnić jej miejsce. Wierzcie mi… nie żałowałam.
– Tylko ty Miśka na nią uważaj – zaśmiał się Tomek, dopijając ostatni łyk piwa – Karolina wiesz – spojrzał na nią – lubi inaczej.
– Chciałbyś spróbować, co Tomeczku? – Karolina zachichotała.
– Daj spokój, to jak z siostrą! Ile się znamy?
– Przeszło piętnaście lat – rzuciłam, kalkulując na szybko w głowie.
– Sam widzisz? – Karolina wzruszyła ramionami – Jesteśmy jak rodzeństwo, a Andrzej – wskazała go. Przysypiał – to prawie jak nasz tatuś.
– Tatuś… chyba wujek – Tomek parsknął – taki, co na każdym weselu się schleje. Dobra… pora spać, jutro idziemy dalej na szlak.
– Dobra – klepnęłam Karolinę w udo – chodź, bo Tomek jutro będzie marudził, że się wleczemy.
– Jak zawsze, zresztą – mrugnęła do mnie. Poszłyśmy do namiotu, który stał nieco dalej od ogniska. Weszłam pierwsza do środka.
– Wiesz co, rozepnę go, to będzie jak kołdra.
– Nie zmieścimy się obie do worka? Fakt, że mam trochę cycki – chwyciła się za nie i potarła, by zaraz wybuchnąć śmiechem – ale wydaje się dość pojemny.
– Nie, daj spokój – parsknęłam – będziemy połamane i co nam z tego?
Westchnęła. Pokiwała lekko głową – Tylko pamiętaj. Ja jestem przylepa i muszę się tulić.
– Dlatego wciąż masz tego dużego pluszaka? – zachichotałam, a ona mi zawtórowała, wskazując mnie palcem. Po czym ściągnęła koszulkę. Miała na sobie stanik sportowy, który mocno uwydatniał jej wypukłości. I był naprawdę mocno wykrojony.
W końcu położyłyśmy się pod śpiworem, a ona objęła mnie ramieniem i zarzuciła mi udo na biodra. Pachniała dymem i piwem, ale przez to przebijał się słodki zapach konwalii i trawy cytrynowej. Zawsze używała naturalnych perfum. Jej miękkie piersi ocierały się o mnie z każdym jej ruchem. Nie mogłam zasnąć. Nie wiem czemu, ale mrowiło mnie strasznie między nogami, a kiedy poruszałam udami, czułam, jak się robiłam śliska.
– Nie możesz spać? – zapytała w końcu. Pokiwałam głową, nie odzywając się – Znam na to świetny sposób. Chcesz?
– Czyli?
– Zaufaj mi… – szepnęła mi do ucha miękko. Dreszcz przebiegł mi po plecach. Mrowienie nasilało się. Przełknęłam głośno ślinę. Co mi tam, pomyślałam, przecież nie zrobi czegoś, czego nie chcę. Kiwnęłam powoli głową.
Poczułam, jak gładzi mój brzuch samymi opuszkami. Nie wiem, jak miało mi to pomóc zasnąć. Czułam raczej, jak moje tętno przyspiesza, a zapach konwalii i trawy cytrynowej było coraz intensywniejszy. Zerkałam na nią w ciemności. Oświetlało nas tylko jedno skryte między materacem a ścianą sypialni światło chemiczne. W końcu jej dłoń zeszła niżej. Poczułam ją na wzgórku łonowym. Wykonała jakiś gwałtowniejszy ruch drugą ręką, a po chwili na skórze ramienia poczułam jej nagie piersi. Miękkie, kuszące…
– Karo…
– Ćśśś… zaufaj – dotknęła mnie tam… Gładziła delikatnie łechtaczkę, a moje westchnienie zdradzało wszystko. To był najprzyjemniejszy dotyk, jaki do tej pory w życiu poczułam. W ledwie majaczącym świetle dostrzegłam, że się uśmiecha. Wyprostowała się, odkrywając nas. Ale nie było mi zimno. Przeciwnie, cała płonęłam. Podciągnęła mi bluzkę i zaczęła nagimi sutkami ocierać się o skórę moich piersi i brzucha. W końcu ułożyła się między moimi udami. Poczułam, jak pasek moich majtek przesuwa się w bok, a po sekundzie mokry i silny język na moich wargach sromowych. Zaczęła nim krążyć dookoła. Musiałam zagryźć zęby na dłoni, było tak przyjemnie… Zarzuciłam jej uda na barki, a ona wzięła się ostro do roboty. Świdrowała mnie językiem tak sprawnie, jakby robiła to zawodowo.
Czułam, jak całe moje ciało się napina, jak palce u stóp się zginają… Ona też to czuła. Nie wiem jak i skąd… Ale przyspieszała jednostajnie, wraz ze wzrostem mojego podniecenia. W końcu zalała mnie fala gorąca, a spazmy orgazmu wstrząsnęły mocno moim ciałem… Poczułam, jak tryskam. Jej cichy chichot zadzwonił mi w uszach.
– Michalinka… nigdy nie widziałam tak obfitego kobiecego wytrysku… tylko się nie wstydź. To pochwała dla mnie – podczołgała się do mojej twarzy i ucałowała mnie w usta – Teraz na pewno zaśniesz.
Miała rację… spałam tak dobrze, jak nigdy.