Zawsze wydawało mi się, że kobiety na każdym polu, także w biznesie, są w stanie się zrozumieć. Później zderzyłam się z korpo rzeczywistością… ale wiecie co? Ostatecznie miałam rację. Moja poprzednia szefowa była straszną suką. Gnoiła nas równo od góry do dołu. Mi, jako jej asystentce, obrywało się najbardziej. Ile razy słyszałam, co z tymi dokumentami? Kiedy ona w końcu je dostanie? Że jestem niekompetentna… Aż jednego wieczoru zostałyśmy same.
– Pani Alicjo – zwróciła się do mnie – Jest pani potrzebna po godzinach.
– Ale nic pani wcześniej nie mówiła… – zająknęłam się. Wiedziałam, jak bardzo nie lubi, jak ktoś stawiał jej kontrę.
– Trudno – powiedziała obojętnie, machając przy tym niedbale ręką – Potrzebuję pani i proszę się nie wykręcać…
I tak zostałam. Wkurzona na cały świat. Bo dlaczego mnie? Czemu ze wszystkich pracowników tej pieprzonej firmy musiała wybrać mnie do pomocy? I tak siedziałam przy swoim biurku, struta i z trudem skupiająca się na pracy. W końcu, kiedy większość już wyszła, wylazła ze swojej nory.
– Pani Alicjo, do mnie proszę – powiedziała twardo. Ociężale wstałam ze swojego krzesła i poszłam do niej. Zamknęłam za sobą drzwi i splotłam dłonie. Nie wiedziałam czemu… w tym momencie wydała mi się… bardziej atrakcyjna? Chyba tak to można było ująć. I nawet taka, z którą dało się pogadać…
– Pani Alicjo – splotła palce i ułożyła dłonie na blacie biurka – Czy wie pani, czym jest projekcja?
Zdziwiło mnie to pytanie. Byliśmy firmą ubezpieczeniową, więc raczej ten termin nie funkcjonował w naszym żargonie. Wzruszyłam więc ramionami.
– Pani dyrektor wybaczy, ale w jakim kontekście?
– Psychologia, moja droga – podsunęła mi jakąś torbę skórzaną, w której coś zadzwoniło. Zachęciła mnie ruchem dłoni, bym zajrzała… I oniemiałam. Wewnątrz były kajdanki, pejcze, wibratory – Wiesz, czemu traktuję cię jak szmatę? – uniosłam na nią spojrzenie – bo marzę, byś zrobiła ze mną to samo…
W lot pojęłam, o co jej chodziło… Chwyciłam za kajdanki z futrzanym obiciem, uniosłam je na palcu. Zerkałam to na nie, to na szefową. Patrzyła na mnie wygłodniale, spragniona zabaw i rozkoszy.
– No dobra, ty suko… wynagrodzisz mi ten czas pomiatania – nie wiem, czemu tak reagowałam… Jestem przecież hetero… więcej! Mam chłopaka, który wtedy czekał na mnie… ale miałam na to ogromną ochotę. Obeszłam biurko dookoła, usiadłam w szerokim rozkroku, unosząc swoją nieprzyzwoicie krótką spódniczkę – wyliż mi… – zakomenderowałam, a ona grzecznie uklękła przede mną i zaczęła ze smakiem pieścić językiem moją cipkę. Miała wprawę, przyznaję. Czułam, jak rozkosz przypływa i odpływa falami, szczególnie gdy wkładała go głębiej. Za to moja łechtaczka oszalała na punkcie jej palców. Z całym szacunkiem dla mojego partnera… ale on nigdy nie miał tak dobrego wyczucia, jak ta dyrektorka…
– Wyruchaj mnie – wysapała w końcu – porządnie, zerżnij mnie jak szmatę.
– Ale jak? – patrzyłam na nią przytępionym wzorkiem.
– Tym – poderwała się z kolan i wyjęła z torby strap-ona. Westchnęłam, widząc wielkie dildo przyczepione z jednej strony i drąga z drugiej… był tak dostosowany, bym mogła ją posuwać i sama miała z tego przyjemność… Nie czekałam. Zrzuciłam spódniczkę i zapięłam paski, a ona już wtedy się wypięła mocno do mnie. Nałożyłam lubrykant i weszłam ostro w jej szparkę.
– O tak! – jęknęła – zrób to! Zrób ze mnie szmatę!
Co miałam zrobić? To moja szefowa. A ten rozkaz wykonałam z ogromną przyjemnością. Chwyciłam ją za kudły i zaczęłam posuwać ostro od tyłu. I nagle zrozumiałam, czemu mój facet tak lubi tę pozycję. Widok jej falujących pośladków sprawił, że aż ciekłam… do tego jeszcze ten drąg we mnie, kiedy ruszałam biodrami.
Czy trwało to długo? Nie wiem… pamiętam, że kiedy zaczynałyśmy, było jeszcze jasno. Skończyłyśmy spocone, po którymś orgazmie z kolei, gdy na zewnątrz było już całkowicie ciemno. Do tego mój telefon pokazywał mi już dwanaście połączeń od mojego chłopaka.
Wyszłam z jej cipki, rozjechanej jak po całonocnej orgii.
– Pani prezes… ja muszę już…
– Pani Alicjo, jest pani wolna – przetarła spoconą twarz przedramieniem – Jednak proszę się przygotować na to, że niebawem znów będzie musiała pani zostać po godzinach. Znowu użyję feromonów – przeczesała włosy.
– Dobrze… rozumiem. Wszystko dla dobra firmy.
– Dokładnie tak, pani Alicjo – westchnęła – dokładnie tak…