Czy wierzę w przeznaczenie? Nie, zdecydowanie nie. Zdarzają się jednak zrządzenia losu, które prowadzą nas w najróżniejsze miejsca. Tym razem to był warsztat mechanika. Stałam i cierpliwie czekałam, aż mały, gruby człowiek wyliczy, ile będzie warta naprawa mojego samochodu. Już wtedy byłam poirytowana, bo niedawno dopiero był w naprawie… Kolejne koszty, kolejne nerwy…
Gdy usłyszałam sumę, myślałam, że wyjdę z siebie. Ręce mi drżały, darłam się na niego, a on tylko patrzył na mnie z głupim uśmieszkiem. Gdy ktoś wszedł do jego gabinetu, obróciłam się tylko, gotowa dać temu komuś w twarz, by wyładować emocje… Ale zatrzymałam się w pół kroku. Patrzyłam na jego głęboko orzechowe oczy, których spojrzenie wbijało się z góry w moją twarz. Spłynęłam wzrokiem niżej, na mięsiste usta, otoczone ciemnym zarostem, a w końcu na dość szeroki tors i schowane w rękawach marynarki umięśnione ramiona.
– W czymś problem? – gdy zabrzmiał jego głos, cała złość odpłynęła. Tak jakbym zupełnie oderwała się od swojego ciała i stanęła przez chwilę z boku.
Cicho odchrząknęłam – Pan mi tu wyliczył niebotyczną sumę za naprawę… A ja nawet nie wiem, czy faktycznie to tyle będzie kosztować.
Mężczyzna wszedł. Wziął kartkę do ręki, gdzie była rozpisana wycena naprawy. Zaczął rozmawiać spokojnie i rzeczowo, a gruby mechanik kurczył się z każdą chwilą. Byłam wtedy już pewna. Chciał mnie naciągnąć. I to prawie na połowę tego, ile faktycznie robocizna i części były warte. Mój anioł stróż znikąd sprawił, że musiałam zapłacić o co najmniej 1/3 mniej.
– Nie wiem, jak mogłabym się panu odwdzięczyć… – powiedziałam, wychodząc. Odgarnęłam włosy za ucho. Teraz mogłam mu się lepiej przyjrzeć, bo został nieco z tyłu. Był wysoki i atletycznie zbudowany. Jednak ubrania miał precyzyjnie dobrane. W oczy rzucał się też wypchany krok.
– Może po prostu da się pani zaprosić na obiad?
Parsknęłam jak jakiś podlotek i pokiwałam głową. Nie mogłam przepuścić takiej okazji. Tym bardziej że facet miał gust.
Zabrał mnie do hiszpańskiej restauracji, gdzie zaproponował danie z owoców morza. Z każdym kęsem, gdy jadłam, przyglądałam się mu i czułam, jak robię się wilgotna. Zaczynałam coraz intensywniej fantazjować o nim. Rozmawialiśmy w gruncie rzeczy o wszystkim i o niczym. Słuchałam z zainteresowaniem, kim jest i co robi. Coraz bardziej jednak interesowało mnie to, co też mój anioł stróż ma w spodniach.
Gdy skończyliśmy, był już wieczór. Zaproponował wtedy jeszcze wino, ale nie w restauracji. Akurat wynajmował apartament w hotelu. Pomyślałam – co mi tam. Raz się żyje. Pojechaliśmy więc do niego.
Pokój robił wrażenie. Nawet nie zastanawiałam się, ile musiał kosztować wynajem. Nie dawał na to nawet czasu. Odkorkował wino, a już po chwili siedzieliśmy blisko siebie. Był męski, był stanowczy, a przede wszystkim – szarmancki. Nie rzucił się bowiem na mnie jak zwierzę, choć nie miałabym nic przeciwko.
Rozmawiając ze mną, zaczął od dotykania moich kolan, a później coraz wyżej – ud, ich wnętrza, bioder… Czułam, jak dreszcze przebiegają przez całe moje ciało. Szorstka skóra jego dłoni delikatnie gładziła, ale i drapała moje ciało, a ja czułam, że w moich figach jest absolutna powódź.
Po chwili odłożył kieliszek, ujął mnie ręką za szyję i zaczął całować miejsce między nią a mostkiem. Palce u stóp zaczęły mi się miarowo kurczyć. Nie protestowałam. Od momentu, gdy go zobaczyłam, gdy się odezwał… byłam już w zasadzie jego. Dobrałam się do jego paska i natychmiast go rozpięłam. A on zaczął mnie całować. To było jak spijanie miodu i nektaru. Czułam pod palcami też duży, gruby kształt, który naciskałam przez materiał. O tak… był naprawdę duży.
Szybko pozbyliśmy się ubrań. Łóżko, na które mnie zaniósł, było szerokie, więc mieliśmy dużo miejsca do zabawy. Chciałam go widzieć. Chciałam patrzeć w te orzechowe oczy, gdy jego penis penetrował moją cipkę. Pozwoliłam mu wejść, objęłam go nogami i przyjmowałam wdzięcznie każde jego pchnięcie. Przylgnęłam do niego ciałem, do jego umięśnionego, lekko owłosionego torsu. Pragnęłam tego jak nigdy dotąd.
Był czuły, ale i stanowczy zarazem. Jego wielki, gruby penis przesuwał się rytmicznie we mnie, napierając na ścianki mojej szparki. Czułam się tak, jakby miał objętość kija bejsbolowego. Wszystkie te emocje sprawiały, że rozjęczałam się w głos. Moja cipka zaczęła się kurczyć. Raz za razem. Wyczuł idealnie moment, by przyspieszyć. Wpiłam się wargami w jego usta, czując, jak zalewa mnie fala gorąca. W końcu nadeszło… spazmatyczne drgawki targnęły moim ciałem, a cipka zacisnęła się na nim mocno. Moment, gdy przyspieszył, sprawił, że niemal mdlałam z rozkoszy. Pozwalałam mu na wszystko… A wiedziałam, że to dopiero początek wieczoru.