Niektórzy mogliby powiedzieć, że mam problem. A ja po prostu uważam, że cholernie lubię seks. Byleby facet był przystojny, miał odpowiedni sprzęt i umiał się nim posługiwać. No i szanował moje oczekiwania, a nie tylko – wejdzie, dojdzie i wyjdzie.
Chcica łapie mnie w różnych dziwnych miejscach. Pieprzyłam się już w toalecie galerii handlowej, przebieralni na basenie, nawet w bramie kamienicy… o tak, to nieźle wspominam. Do najbardziej zboczonych historii jednak nie należy chyba żadna, w której był ktoś drugi… a po prostu moment, gdy byłam ze swoimi potrzebami sam na sam… a wkoło była setka ludzi.
Mieliśmy akurat wykład z mikrobiologii. Zwykle prowadził go starszy facet, którego nie cierpieliśmy. Ale raz przyszedł w zastępstwo jego asystent. Chłop jak wiking. Blond włosy, związane u góry w kok, szerokie barki, do tego spodnie, które opinały się na jego „worku”. Było na co popatrzeć i o czym pofantazjować. Przyjemne mrowienie w kroku pojawiło się w ciągu kilku sekund po tym, kiedy zaczął mówić. Siedziałam akurat tak, że byłam dość dobrze zakryta. Z prawej torebka, z lewej ściana. Za mną ktoś spał, ten sam chłopak, co zwykle zresztą.
Miałam na sobie krótką spódniczkę, więc sprawę miałam załatwioną. Zabrałam się jednak do tego dyskretnie. Zacisnęłam uda i zaczęłam nimi pocierać powoli. Czułam, jak z każdą chwilą robię się coraz bardziej wilgotna. Patrzyłam na niego, wyobrażałam sobie mięśnie pod tą marynarką i koszulą. To tylko sprawiało, że byłam coraz bardziej podkręcona.
Niby poprawiając bluzkę, potarłam napięty w staniku sutek. Spowodowało to istny przypływ soczków do mojej szparki. Teraz już nie fantazjowałam o jego bicepsach, napakowanej klatce i silnym sześciopaku na brzuchu… schodziłam coraz niżej. Widziałam, jak z twardego podbrzusza wyrasta dorodny kutas. Dobrze wygolony, bo takie lubię najbardziej. Do tego para jaj, dorównująca strusim.
Stawałam się coraz śmielsza. Zaciskałam mocniej udami i przebierałam nogami. Obniżyłam się nieco, by fotel z przodu mnie bardziej zasłaniał. Dotykałam podbrzusza, piersi… łechtaczka robiła się mocno nabrzmiała. Gdyby teraz mnie zaprosił na katedrę, położył na biurku i przy wszystkich chciał zerżnąć… nie miałabym żadnych oporów.
Patrzyłam na niego, gdy moja dłoń pełzła w kierunku krawędzi spódnicy. Dotykałam wnętrza ud, które były już mocno rozgrzane. Delikatnie podwinęłam materiał i sięgnęłam do majtek. Były już całe mokre. Uśmiechnęłam się, przygryzając wargę. Wyobrażałam sobie, jak rozkłada mi nogi i klęka przede mną. Wylizuje mnie… przesunęłam palcami po szparce, myśląc, że to jego język. Musiałam mocniej zagryźć zęby. Policzki mnie paliły, więc spodziewałam się, że byłam na twarzy już dość rumiana.
Wsadziłam palce pod materiał majtek. Byłam obrzmiała, wilgotna i gotowa na przyjęcie jego dużej pały… Chciałam przymknąć oczy, zanurzyć się w marzeniach, ale nie mogłam. Musiałam na niego patrzeć, że niby słuchałam wykładu, cokolwiek on tam pierdolił… A wolałabym, żeby wypierdolił w tym momencie właśnie mnie. Trzymał moje nogi po bokach, wpuścił swoją armatę w moją dziurkę i tak długo pieprzył, aż bym zwijała się od kolejnych orgazmów.
Palce, kierowane instynktem, prześlizgnęły się wyżej po mokrych wargach. Łechtaczka silnie zareagowała na dotyk, aż zacisnęłam uda. Uśmiechnęłam się nieznacznie, tłumiąc jęk, który uwiązł mi w gardle.
On w tym czasie ściągnął marynarkę i podwinął rękawy… Widać było, że ćwiczył. Że dbał o kondycję. Musiał być świetny w łóżku. Tak bardzo chciałam, żeby mnie obrócił na tym biurku i brał od tyłu. Zatopiłam palce w szparce. Wślizgnęły się gładko. Poruszałam nimi szybko, ale nie mogłam za mocno. W końcu wkoło byli chyba wszyscy z mojego roku.
Teraz, mając wciąż otwarte oczy, wciąż myślałam o tym, jakby mnie pieprzył. Wsłuchiwałam się w jego głos. Starałam się oddychać jak najciszej i wolno, ale nie dało rady. Cicho więc dyszałam, czując, jak zbliża się ten kulminacyjny moment. Masowałam się powoli, ale miarowo. Zaparłam się silnie nogami, bo wiedziałam, co może się stać. A ta chwila przyszła dość szybko. Lekko drgnęłam, poczułam, jak z cipki leje mi się na materiał krzesła. Powstrzymałam jednak jęki i piski, a tylko głośno westchnęłam. Trochę za głośno.
– Coś się stało? – zwrócił się do mnie. Wyprostowałam się. Czułam, jak płonęły mi policzki.
– Nie, nie – pokręciłam głową – przepraszam, ja po prostu… – co miałam powiedzieć? Że właśnie zmoczyłam krzesło, myśląc o tym, jak mnie pieprzy – po prostu dzisiaj się gorzej czuję, panie magistrze…
Przyglądał mi się chwilę w milczeniu. Zwróciłam uwagę w ogóle wszystkich wkoło. Spódniczkę na szczęście miałam już obciągniętą w dół. I tylko palce, uda, szparkę i spódniczkę z tyłu miałam mokrą.