Czy jestem zboczona? Może… Ale z drugiej strony zawsze uważałam, że jeśli przychodzi ochota na seks, to wynika to z głębokich, ludzkich potrzeb. Dlatego zawsze przy sobie noszę małego bulleta. Jednak nie spodziewałam się, że chcica najdzie mnie w tak nietypowym miejscu…
Pamiętam, jechałam akurat w delegację. Pierwsza klasa, luksusowe wnętrze pociągu… Jak nie PKP. Jak zawsze, wzięłam książkę i to jej poświęcałam najwięcej uwagi. Do czasu… Naprzeciw mnie usiadł mężczyzna. Nieco starszy ode mnie. Mógł mieć może około 45 lat. Ja sama wciąż uważam się za gorącą trzydziestkę. Uśmiechnęłam się, rzucając mu na początek krótkie spojrzenie. Co zwróciło moją uwagę, to jego zielone oczy i długie rzęsy… dalej… trzydniowy zarost, który dla wielu lasek pewnie byłby niechlujny, ale na mnie działał mocno. Już wtedy mimowolnie zacisnęłam mocniej uda, czując, jak te „motyle” przeleciały przez moje podbrzusze. Westchnęłam cicho. Wtedy on spojrzał na mnie.
– Dzień dobry – uśmiechnął się zawadiacko… Gdyby mój mąż się tak uśmiechał, pewnie bym go z łóżka nie wypuściła.
– Dzień dobry – odparłam uprzejmie.
– Dobra lektura widzę. Daje sporo do przemyślenia.
– A, tak… – podobał mi się jego głos. Był niski, nieco chrypliwy. Trochę jak u bluesowego solisty – Powiedzmy, że problemy w niej opisane, są mi dość bliskie, więc…
– Szuka pani w niej wskazówek?
Pokiwałam głową. To była okazja i czas, by przyjrzeć mu się lepiej. Twarz układała mu się w lekki trójkąt, choć miał mocno zarysowane kości szczęki. Garnitur nie wyglądał na jakiejś marki… Był szyty na miarę, idealnie prezentując atuty jego sylwetki.
– Sam wolę raczej dyskursy współczesnej filozofii – stwierdził – są nie tylko interesujące, ale i zabawne często.
– Wolę psychologię – czułam się otulona jego głosem. Do tego poczułam jego perfumy. Silny, zapach drzewa sandałowego, piżma i łagodna nuta tytoniu z przebijającą się mandarynką – Lubię rozpracowywać ludzkie emocje i osobowości.
– Doprawdy?
Zrobiło się bardzo gorąco. Nagle. Zastanawiałam się, czy to moje podniecenie, jednak komunikat o tym, że popsuła się klimatyzacja, tylko trochę rozwiała wątpliwości. Tylko trochę. Mój rozmówca bowiem szybko ściągnął marynarkę, obnażając koszulę, pod którą prężyły się idealnie wyrzeźbione mięśnie. Nie był koksem. Ale zdecydowanie był atletą. Inteligentnym, skoro lubił filozofię i był gotów o niej rozmawiać. Nic bardziej na mnie nie działało niż przystojny facet z olejem w głowie. A zaczął mnie rozmową zaskakiwać. Czułam, jak w niej dominował… ale też trochę mu na to pozwalałam. To było dla mnie jak gra wstępna jak pieszczota. Jego słowa, głos, podniecały mnie coraz mocniej… Musiałam to zrobić.
– Pan wybaczy na chwilę – uśmiechnęłam się, biorąc torebkę w dłoń.
– Naturalnie. Czekam na dalszą rozmowę.
Poszłam do łazienki. Przekręciłam zamek i zaczęłam desperacko grzebać w torebce. Znalazłam go. Mój mały, metalowy przyjaciel. Rozpięłam spodnie, opuściłam je z majtkami i oparłam się o rurkę. Włączyłam najmocniejsze wibracje. Nie było tu czasu do stracenia. Byłam mocno podniecona.
Wyobrażałam sobie, jak to nie wibrator, a on, mój nieznajomy rozmówca, wchodzi we mnie mocno. Pod przymkniętymi powiekami obserwowałam go. Jak trzyma mnie swoimi dużymi, męskimi dłońmi, bez koszuli… Wyobraźnia mi szalała. Zastanawiałam się, czy miał włosy na torsie… marzyłam o tym, wsadzając wibrator coraz głębiej i mocniej w cipkę. Musiał mieć potężnego penisa. Taki facet nie może mieć byle mikrusa przecież. I te oczy… wpatrzone we mnie, pełne pożądania…
Rozpychałam się mocno wibratorem, marząc o kompletnie obcym mężczyźnie, który siedział naprzeciw mnie w pociągu. Pieprzyłam higienę i to, że w życiu normalnie nie poszłabym do toalety w pociągu… Ale on mnie tak podniecił. Oczami wyobraźni widziałam, jak bierze mnie od tyłu. Tak też się ustawiłam przy ścianie. Pragnęłam, by zamiast mojego wibrującego przyjaciela był on. Bardzo chciałam poczuć jego męską pałę, dłonie… zarost na moich udach… A gdy wspomniałam jego głos, zalała mnie fala rozkoszy. Zabawny zbieg okoliczności. Kiedy jęknęłam, zawyła też syrena pociągu.
Kiedy wróciłam, miał rozpiętą koszulę pod szyją. Miał włosy na klatce. Uśmiechnął się na mój widok.
– Daleko pani jedzie? – zapytał w pewnym momencie, podwijając rękawy.
– Do samego końca.
– Podobnie jak ja – kiwnął głową.
I już wtedy wiedziałam, że to nie był jedyny raz, kiedy pójdę dzisiaj do pociągowej toalety.