Nie mogę powiedzieć, że żyję w nieszczęśliwym małżeństwie. Mamy jasny podział ról – to on głównie zarabia, ja mam swoją niewielką karierę. On zajmuje się zakupami, ja robię wszystko w domu. Do tej pory mieliśmy też naprawdę niezły seks. Może nie był bardzo wyszukany, ale bywał nawet spontaniczny i czasem nawet osiągałam orgazm.
W pewnym momencie jednak… czułam, że w naszym łóżku przestało iskrzyć. Niby robiłam się wilgotna, przez chwilę było przyjemnie… ale w końcu on dochodził, a ja… czułam się tragicznie niespełniona. Łapałam się na tym, że myślę częściej o innych rzeczach, zamiast skupiać się tu i teraz – na tym, co robimy.
Zaczęłam szukać w Internecie, co zrobić z tym problemem. Bo, wierzcie lub nie, ale to dla mnie ogromny kłopot, że nie mogłam czerpać już satysfakcji z seksu z moim mężczyzną. Nie miałam zamiaru go zdradzać, bo czytałam, że wiele kobiet tak robi. Ale to zupełnie nie w moim stylu. Zainspirowana jednak, wpadłam na inny pomysł. Kilka kliknięć w sieci, koszt około 150 złotych i oczekiwanie w napięciu.
Moje zamówienie przyszło po trzech dniach. Szary papier oblekający pudełko nie zdradzał, co jest w środku. Z drżącymi dłońmi rozdarłam go. Pod spodem była jeszcze czarna folia. Czułam, jak robię się niecierpliwa i zaczęłam rozrywać ją, niemal łamiąc sobie przy tym paznokieć. W końcu ujrzałam pudełko… Serce zabiło mi mocniej. Rozpakowałam paczkę do końca… I go zobaczyłam przez plastikową szybkę…
Doskonale użylony, o wymiarach 18 centymetrów długości i 4 średnicy, naturalny kształt z lekko zagiętą końcówką… Czarny… Przygryzłam mimowolnie wargę, czując, jak krew burzy mi się w żyłach. Wraz z moim nowym gadżetem dotarł do mnie bezwonny lubrykant na bazie wody. Konieczność, jak się dowiedziałam, by było przyjemnie i mokro od samego początku.
Co zrobiłam? Od razu poszłam go wpierw obmyć i zdezynfekować. Męża miało nie być jeszcze przez kilka godzin, więc stwierdziłam, że warto go przetestować. Nie udałam do sypialni. Zamiast tego rozsiadłam się na sofie w salonie, włączając jakiś filmik na telefonie. Nie jestem wielką fanką porno, ale stwierdziłam, że teraz się może przydać.
Jęki z głośnika smartfona już się rozlegały, kiedy ja głośno przełykałam ślinę i włączałam go. Miał kilka programów, włączyłam więc na razie pierwszy. Zaczął mocno wibrować, a drżenia przechodziły aż do moich przedramion. Mimowolnie zachichotałam i włożyłam go między uda. Miałam na sobie jeszcze bieliznę. Chciałam po prostu poczuć jego siłę na najniższym ustawieniu. Kiedy tylko wibrator dotknął moich majteczek, poczułam, jak robię się wilgotna, gotowa na zabawę. Zastanawiałam się, czy w ogóle ten lubrykant jest potrzebny, skoro tak szybko to na mnie zadziałało, ale strzeżonego… jak wiadomo.
Ściągnęłam z siebie majtki i posmarowałam się lubrykantem. Nałożyłam go też na mojego nowego przyjaciela. Wślizgnął się gładko, mimo że cały się trząsł. Otworzyłam szeroko oczy i usta, a niemy krzyk zastygł między rozwartymi wargami. Po chwili spięcia oparłam się wygodniej o sofę. Pozwoliłam, by moja czarna zabaweczka nieco sama popracowała, bez wpychania jej głębiej. Przycisnęłam tylko jej wierzch do łechtaczki. Bodźce, jakich mi dostarczała… nie pamiętam, bym kiedykolwiek coś takiego czuła.
W końcu zaczęłam nim ruszać – w przód i w tył. Czułam, jak wygięta główka prześlizguje się wewnątrz mojej szparki, drażniąc szczególnie jeden punkt, którego odnalezienie mojemu mężowi zajmowało zwykle dłuższy czas. A on, jakby wiedział… od razu trafiał w guziczek i czułam, jak moje całe ciało się napina.
Włożyłam dłoń pod koszulkę i zaczęłam jednocześnie masować swoją pierś. Patrzyłam tylko przez chwilę na to, co dzieje się na ekranie telefonu, ale dużo ciekawsza wydała mi się moja wyobraźnia. Zamknęłam oczy i oddałam się jej, dokładnie, powoli masując swoją pierś, ściskając sutek i tylko nieco szybciej penetrując się moim nowym zakupem.
Zwiększyłam w końcu tempo. Odważyłam się… I to było jak wejście na kolejny poziom. Moje nogi zaczęły drżeć. Powoli traciłam kontrolę nad swoim ciałem. Wyobrażałam sobie różne rzeczy – najlepsze momenty moje i mojego męża, byłych partnerów, z którymi miewałam fajny seks… By nie krzyczeć, zagryzłam zęby na piąstce. Byłam tak niewiele od rozjęczenia się na całe mieszkanie… Nic dziwnego. Niecałe pięć minut później poczułam spazm orgazmu. Tak długo na niego czekałam… a ten mały silikonowy wariat mi go dał.
Dyszałam przez chwilę, przecierając spocone czoło. Nic z zewnątrz do mnie nie docierało przez kilka kolejnych chwil. Dopiero po paru minutach usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu. To był mój mąż… I jego czwarte połączenie. Już musiałam odebrać.