Pamiętam, mogłam mieć wtedy może 20 lat, to było na basenie uniwersyteckim. Była późna godzina, gdy zdecydowałam się iść popływać. To, co jednak było najciekawsze, wydarzyło się jeszcze później, kiedy już skończyłam trening.
Było już po dziesiątej wieczorem, więc w zasadzie basen powinien być zamknięty… chyba że ktoś ćwiczył w uniwersyteckiej kadrze i pływał na zawodach. Dla nas robili wyjątki. Tak czy inaczej, byłam tylko ja, wściekła na mnie pani szatniarka, ochroniarz i kilku sprzątających. W tym miły już niemłody pan. Wyglądał na mniej więcej czterdziestkę, może pięćdziesiątkę. Ujmował mnie zawsze szczerym uśmiechem.
Stałam pod prysznicem i opłukiwałam się, cicho podśpiewując. Przez szum wody i mój śpiew jednak usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Obejrzałam się powoli, od niechcenia. Widziałam uchylone skrzydło wejścia pod natryski, a za nimi była znajoma sylwetka. Tylko tyle zobaczyłam, bo światło za nim było nikłe. Chyba nie zauważył, że ja go dostrzegłam, bo pewnie by uciekł.
Poczułam, że niespodziewanie robi to na mnie pewne wrażenie. Wiedziałam, że mam ładne ciało. Zawsze miałam. Zgrabne, długie nogi, niewielkie, ale wyrzeźbione pośladki, wąziutka talia, biust… taki do ręki. Domyślałam się, że musiałam się temu sprzątającemu podobać. Wpadłam na pomysł, żeby mu zrobić małe przedstawienie. W końcu ile on może mieć z życia?
Zaczęłam od powolnego przesuwania dłońmi po swoich udach. Inaczej jednak niż przy myciu. Pokazywałam mu, jak lubię być dotykana. Specjalnie się zresztą obróciłam do niego przodem. Odchyliłam głowę i pozwoliłam swobodnie spływać wodzie po moich piersiach. Wyprostowałam się lekko i ukradkiem zerknęłam w stronę drzwi. Wciąż tam stał. Nie speszył się.
Postanowiłam iść krok dalej. Rozwiązałam górę od stroju. W sumie nikogo nie powinno to dziwić, że dziewczyna chce się dokładnie opłukać, tym bardziej, gdy jest już praktycznie sama w obiekcie. Pozwoliłam, by materiał swobodnie spłynął po moim ciele i chwyciłam go dopiero na wysokości brzucha. Odsłoniłam przed miłym panem sprzątającym swoje piersi. Nie za duże, nie za małe, z drobnymi, różowymi sutkami, które stały na baczność od chłodnej wody i z podniecenia.
Zerknęłam. Stał tam nadal. Nawet miałem wrażenie, że jego sylwetka się delikatnie porusza. Trzepał sobie? Tak przynajmniej mi się wydawało.
Nie mogłam teraz go tak zostawić. Dlatego chwyciłam się za pierś. Zaczęłam ją ugniatać i przygryzłam wargę, czując, jak podniecenie wzbiera we mnie, jak fala. Ściskałam sutek, kręciłam nim delikatnie, wydając z siebie ledwie cichy jęk. Po chwili moja dłoń, jakby już sama, bez mojej kontroli, zaczęła płynąć w dół. Schodziłam po mokrym ciele palcami. Po chwili zakradły się do moich majtek i dotknęły łechtaczki. Nie sądziłam, że ta sytuacja tak mnie nakręci… ale byłam tak bardzo podniecona. Łechtaczka była nabrzmiała, a wewnątrz cipki czułam aż pulsowanie.
Chwyciłam za słuchawkę. Drugą dłonią rozwiązałam swoje majtki. Teraz czułam, że już sama tego potrzebuję. Potrzebuję sobie zrobić dobrze. Więc oparłam się o ścianę, rozchyliłam nogi i wsunęłam słuchawkę między moje uda. Strumień letniej wody mocno uderzył o moją szparkę, a ja czułam, jak uginały się pode mną nogi. Masowałam przy tym wciąż mocno pierś, czując, jak podniecenie wzbiera we mnie. To było jak rozpoczynający się przypływ morza, nad którym rozciągały się chmury burzowe. Po chwili wszystko przerodziło się w przeraźliwy sztorm.
Zagryzałam wargi niemal do krwi, czując, jak moje ciało pragnie spełnienia. Mocno masowałam piersi, przyciskałam słuchawkę do cipki, a drobne strumyki, uderzające z dużą siłą o nią, wywoływały we mnie dreszcze. Największe podniecenie jednak płynęło od tamtych uchylonych drzwi. Ze świadomości, że podgląda mnie facet, który spokojnie mógłby być moim ojcem. A ja mu na to pozwalałam. Więcej… pomagałam mu spełnić pewną fantazję. I cholera, było mi z tym dobrze.
Orgazm pojawił się nagle. Nogi ugięły się pode mną niemal zupełnie, a ja jęknęłam przeciągle, aż do momentu, gdy straciłam dech w piersi. Opadłam na podłogę, czując nieznośne pulsowanie w szparce. Tak, to był jeden z najmocniejszych szczytów, jakie w życiu osiągnęłam. Oczy miałam zamknięte. Oddech – nieznośnie niespokojny. Trwało to chwilę, nim przybyło rozluźnienie. Gdy otworzyłam oczy i spojrzałam w kierunku drzwi – jego już tam nie było. Zastanawiałam się… czy doszedł wraz ze mną? Czy może bał się, że jak ktoś inny usłyszał mój jęk, to go ktoś przyłapie? Nie wiem. Ale wiem, jak zawsze się do mnie uśmiechał, także po tym małym… incydencie.