Po tamtym incydencie przez jakiś czas Janek do nas nie przychodził. Tuż po numerku ubrał się i wyszedł, mimo że miał poczekać na mojego syna. Gdy Michał wrócił do domu, lekko zirytowany, narzekał, że nie dość, że musiał znosić fochy swojej dziewczyny, to jeszcze został sam z kuciem materiału. Nie odzywałam się, bo i co miałam powiedzieć?
Fakt faktem, mimo iż numerek z Jankiem był naprawdę szybki i bez gry wstępnej, czułam się po nim jak nowo narodzona. Nawet byłam w stanie uśmiechnąć się do męża, gdy wrócił z firmy do domu.
Mój doskonały humor szybko się ulotnił, kiedy zauważyłam, że Janek wyraźnie mnie unika. Nie wiedziałam jak temu zaradzić. Nie mogłam poprosić syna o to, aby nakłonił go do odwiedzin u nas, bo byłoby to podejrzane.
Ostatecznie, nie wymyśliwszy żadnego sposobu, odpuściłam. Mijały tygodnie, i kiedy pogodziłam się z myślą, że to był jednorazowy wyskok, nagle pewnego dnia zadzwonił mój telefon. Nieznany numer. Był środek dnia, synowie byli w szkole, mąż w pracy. Tylko ja, znudzona żona, siedziałam w domu.
– Tak, słucham? – odebrałam, nastawiona, że będę musiała walczyć z jakimś natrętnym akwizytorem. To co w zamian usłyszałam, całkowicie zbiło mnie z tropu.
– Pani Robinson… – głos Janka brzmiał tak uroczo niepewnie, że aż jęknęłam. Ale zaraz, zaraz – nazwał mnie panią Robinson…
– Janek? Nie jesteś w szkole? – rzuciłam, wciąż zdumiona tym wszystkim. Przez chwilę milczał.
– Nie… tak właściwie… wpuści mnie pani? Jestem pod drzwiami.
W kilku krokach dopadłam do drzwi. Stał tam, mój młody, 17 letni blond byczek, wpatrując się swoimi niebieskimi oczami w swoje buty.
– Pani Robinson, ja chciałem przeprosić. – rzucił niepewnie. – Mogę wejść?
– Za co przeprosić? – wpuściłam go do środka i założyłam ręce na piersi.
– Że tak zniknąłem bez słowa. – przełknął ślinę i jakby się zebrał w sobie, bo nagle spojrzał mi prosto w oczy, z pewną determinacją. – Nie wiedziałem co o tym myśleć. Jest pani mamą mojego przyjaciela, a tu…
– Uprawialiśmy seks. – powiedziałam bez ogródek, ciesząc się z rumieńca, jaki wypełzł mu na policzki.
– No właśnie. Długo nie wiedziałem co z tym zrobić.
– Nie podobało ci się?
– Wręcz przeciwnie. – przełknął ślinę – Ale czułem się głupio wobec Michała. Co by zrobił, gdyby się dowiedział, że ja spałem z jego matką?
– Nie myśl o tym. – nie wiedząc kiedy, podeszłam do Janka i pogładziłam go po policzku. Taki nieśmiały, taki niewinny. Jego przyspieszony oddech i ciągłe zapuszczanie żurawia na mój dekolt mówiły więcej niż jego usta. Jednak musiałam wiedzieć. – Janek, powiedz mi, po co dziś przyszedłeś?
– Bo uznałem, że jednak chciałbym przeżyć to jeszcze raz. – uśmiechnął się rozbrajająco, nagle znów przemieniając się z chłopca w mężczyznę. Tym razem to on mnie pocałował. Stanowczo, władczo, przycisnął mnie do siebie. Odsunął się na sekundę tylko po to, by ściągnąć ze mnie sukienkę. Stałam przed Jankiem, przyjacielem mojego syna, w samej czarnej bieliźnie. Czułam na sobie jego spojrzenie, gdy ściągał własne ubrania.
Gdy był nagi, wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę kanapy w salonie. Pchnęłam go na nią, sama klękając między jego udami. Przed ustami miałam jego prężnego, sztywnego fiuta. Bez zastanowienia wzięłam go do ust. Janek jęknął i wczepił się ręką w moje włosy. Pozwalał mi dyktować tempo a ja delektowałam się lizaniem jego sprzętu. Gdy jednak poczułam, że mój młody kochanek zaraz dojdzie, odsunęłam się i położyłam na podłodze, szeroko rozstawiając nogi. Zrozumiał od razu. Ułożył się głową przy mojej cipce i zaczął ją delikatnie lizać. Czułam się, jakbym między nogami miała małego kociaka, który uczy się pić mleko. To było rozkosznie niewinne a jednocześnie cholernie podniecające.
– Wejdź we mnie. – jęknęłam w końcu, czując, że dłużej nie wytrzymam. Janek uśmiechnął się i klepnął mnie w tyłek.
– Na czworaka. – mruknął z błyskiem w oku. Gdy ustawiłam się zgodnie z jego życzeniem, wszedł we mnie jednym ruchem. Tak jak ostatnio, nie bawił się w powolne tempo. Szybkie, mocne, energiczne ruchy czułam aż w macicy. Przyjemność jednak nie trwała długo. Drugi raz miałam okazję przeżyć orgazm czując tego młodego fiuta w sobie. Zaraz po mnie, Janek doszedł, strzelając wprost w moje rozgrzane wnętrze.
Opadliśmy zmęczeni na podłogę.
– Tylko tym razem nie znikaj na tygodnie. – pogroziłam palcem. Uśmiechnął się.
– Nie zniknę, pani Robinson…