Wiecie co? Jak byłem młodszy, to dorabiałem sobie jako ogrodnik. Nie robiłem jakichś wielkich rzeczy, ale po prostu czasem wyczyściłem basen, skosiłem trawę, porąbałem drewno… Jak więc widać, zajmowałem się różnymi rzeczami… ale w najśmielszych snach nie przyszłoby mi do o głowy, że przyjdzie mi… przeorać jedną klientkę.
Dzień jak co dzień niby. Kosiłem trawę. Właściciel domu do mnie wychodzi.
– Dobra, słuchaj młody. Ja wychodzę. Jak co, to znaczy będziesz chciał wody czy wypłatę, to uderzasz do mojej panny. Ona ci we wszystkim pomoże.
Nie widziałem jej do tej pory. No ale wyszła. Dojrzała kobieta, może przed 45. Ale za to o ciele tak wyrzeźbionym, szczupłym… że już wtedy zrobiło mi się jeszcze cieplej. Była w bikini więc mogłem się przyjrzeć dokładnie, jak wygląda.
– Te… młody – klient spojrzał na mnie – tylko uważaj, bo ci ślepia wypadną.
– Jasne. Przepraszam – uśmiechnąłem się głupkowato i wróciłem do koszenia trawy. Facet w końcu zniknął, a ja mogłem zająć się tym, co robiłem… i myśleniem o jego kobiecie.
– Ty jesteś Julian, prawda? – usłyszałem jej głos za sobą. Wyłączyłem kosiarkę i obróciłem się – Jesteś Julian? – upewniała się.
– Tak, tak mam na imię.
– Ładnie – uśmiechnęła się. Stała tak… w tej górze od bikini i szortach. Piersi miała nieco obwisłe, ale mnie to bardziej nawet kręciło. Chyba zauważyła, że mi tam spojrzenie uciekało… albo że bardzo się broniłem przed tym, by tego nie robiło.
– Chodź ze mną – skinęła na mnie palcem – dam ci wody, bo przecież to słońce tak pali – wydęła pełne usta.
– Ale nie trzeba…
– Chodź, chodź – przywołała mnie palcem, więc poszedłem za nią. Weszliśmy na taras, a następnie zaprosiła mnie do domu.
– Dam ci wody z lodem i cytryną – nalała do wysokiej szklanki wody z filtra, następnie sięgnęła do lodówki, wcisnęła trochę soku z cytryny. Schyliła się do zamrażarki… A ja mogłem się przyjrzeć, jak szorty wrzynają się jej w wyćwiczony od przysiadów i masaży tyłek. Najlepsze dopiero miało nadejść.
Wrzuciła kilka kostek do szklanki. Odstawiła tackę z powrotem do zamrażarki i odwróciła się do mnie. Tym razem mnie miała. Nie mogłem już powstrzymać spojrzenia, które uciekło na sterczące od chłodu sutki. Rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu i, udając, że nic nie zauważyła, podeszła do mnie i postawiła szklankę na blacie.
– To twój pomysł na przyszłość?
– Hm?
– Ogrodnictwo – wyjaśniła.
– Nie, nie… do wakacji sobie dorabiam.
– Mądrze… a nie chcesz dorobić lepiej?
– Co pani ma na myśli?
– Słuchaj… – ścisnęła ramionami biust – Marian jest wiecznie zestresowany i mu nie staje… Ty chyba nie masz z tym problemu?
Patrzyłem na nią. Pokręciłem głową, że nie.
– Dam ci dwa koła, jeśli mnie teraz wydymasz. Bez pytań, bez wahania.
Szczęka opadła mi do ziemi.
– Raz – zaczęła liczyć, ja wciąż nie mogłem się ogarnąć – dwa…
– Tak! Zgadzam się! – wychrypiałem – Po prostu mnie pani zaskoczyła.
– To dobrze – rozpięła szorty. Nie miała nic pod nimi. Stanęła przy blacie i wypięła się mocno do mnie – nie czekaj… Jak się spiszesz, to dostaniesz kolejny gratis.
Poderwałem się z krzesła, opuściłem szorty i, faktycznie nie czekając, zacząłem ocierać kutasem o jej szparkę. Robiła się szybko mokra, a ja błyskawicznie twardy. Wepchnąłem go w nią. Mruknęła z przyjemności.
– O tak, młodziutki… daj mi trochę tej werwy…
Zacząłem dawać. Na ostro. Pieprzyłem ją od tyłu, trzymając za biodra, to obłapując jej cycki. Ściskałem i obracałem lekko sutki w palcach. W końcu odepchnęła mnie biodrami. Wskoczyła na blat i rozłożyła bezwstydnie nogi. Teraz zauważyłem, że ma nad cipką wytatuowane kwiaty.
– Taka moja ozdóbka… Daj im trochę nektaru – wyciągnęła do mnie ramiona. Wpadłem w nie i znów wbiłem się w nią. Oplotła mnie nogami, a ja ciężko pracowałem biodrami, by zasłużyć na te dwa tysiące plus potencjalny bonus… no i miałem świetne rżnięcie.
Nigdy nie sądziłem, że wypieprzę dojrzałą kobietę. Że taka będzie mnie chciała… A ta wydawała się niewyżyta. Dosiadała mnie przodem i tyłem. Nawet mnie przydusiła. A kiedy dochodziłem, spiła spermę co do kropelki. Wytarła usta i pocałowała mnie w szczyt penisa.
– A teraz wracaj do roboty… – wyprostowała się i wyjęła portfel. Dała mi trzy tysiące – Przychodź częściej, to będziesz miał takie premie.
– Dziękuję, proszę pani…
– Nie – pokręciła głową i pogładziła mnie dłonią po jądrach – to ja dziękuję.