Zasadnicza służba – kto nie był, ten nie wie, jakie przyjaźnie się wtedy nawiązują. To kilkanaście tygodni, ale jakie! Człowiekowi piorą mózg, ale w końcu wychodzi na ludzi. Teraz, po latach, mam własną małą firmę, zupełnie niezwiązaną z armią. Ale z wieloma kumplami z tamtego okresu wciąż utrzymuję kontakt. Jeden niedawno zapowiedział się, że wpadnie na wódkę, by pogadać o starych czasach. Niby nic dziwnego, prawda? No, ale wtedy zdarzyła się pierwsza i jak na razie jedyna taka przygoda w moim życiu.
Spotkaliśmy się u mnie w mieszkaniu. Żony i dzieciaków akurat nie było. Wyjechała obrażona do mamusi, oświadczając, że zabiera młode, bo ma mnie już dość. Spoko, to akurat była świetna baza pod to, by pogadać o czasach w wojsku przy wódce, pizzy i może jakimś meczu.
Kiedy przyszedł, zobaczyłem, że nie jest też już tym samym gościem. Posiwiał trochę, twarz zapamiętałem jako młodszą, a tymczasem była już nieco pomarszczona. Wyglądał dojrzale, ale przy tym dobrze. Wiek mu służył.
Siedzieliśmy dobrych kilka godzin. Wypiliśmy ponad pół litra na głowę.
– Ale stary… powiem ci – objął mnie ramieniem, ziejąc alkoholem – ty to się w ogóle nie zestarzałeś. Taka fajna dupa z ciebie jak te piętnaście lat temu – roześmiał się i poklepał mnie po policzku.
– Weź Andrzej, bo jeszcze pomyślę, że ci się podobam, albo co.
– A co!? Nie wolno, żebyś się podobał? No zobacz, ten bic – złapał mnie za ramię – o taki twardy, jakbyś codziennie wyciskał.
– No wiesz, firma logistyczna…
– I te nogi – chwycił mnie za udo. Niebezpiecznie wysoko. Tuż pod kroczem.
– Andrzej… no co ty, stary…
– Eee… no co? – sięgnął głębiej, niemal dotykając już mojego penisa. Czułem się dziwnie w tamtej chwili. Zawsze wyobrażałem sobie inaczej dotyk mężczyzny, a przede wszystkim swoją reakcję. Prędzej spodziewałem się, że dałbym mu w mordę za podobne rzeczy… ale ewidentnie moje ciało zaczęło reagować. Z zadowoleniem przyglądał się, jak mój penis powoli rósł w nogawce. Widziałem, jak się cieszy, przyglądał się mu z zainteresowaniem.
– Andrzej… Co ty, jesteś…
– Gejem, a co? I tobie widzę, też się to podoba.
– Nie, to znaczy… ja nie wiem…
– No zobacz – chwycił za niego i zaczął masować przez materiał. To był pewny ruch. Męski. Taki, jaki sam robię przy masturbacji – Rośniesz jak na drożdżach – po chwili rozpiął mi już spodnie i wolno, miarowo poruszał po nim dłonią. Przełknąłem ślinę, zupełnie nie wiedząc, jak się zachować w tej chwili. Patrzyłem to na niego, to na rosnącego penisa.
– Nie wahaj się… żonki przecież nie ma, nie?
Pokręciłem głową. A on wtedy się pochylił i wziął go w usta. Zaczął ssać samą główkę, zerkając w górę. Patrzył mi w oczy, a ja byłem mocno zmieszany. Nie wiedziałem zupełnie, jak mam się zachować. W końcu sam chwycił mnie za dłoń i położył na swojej potylicy. Było przyjemnie. Nawet niepokojąco dla mnie przyjemnie. Zacząłem dociskać jego głowę, a on, mrucząc, zaczął ssać jeszcze mocniej. Był bardzo zaangażowany w pieszczotę.
Poderwał się i zaczął rozpinać spodnie.
– Andrzej…
– Ćśśś – uciszył mnie – spodoba ci się – wyjął na wierzch swoją maczugę. Była naprawdę imponująca wielkością i kształtem. Zawahałem się. Ale wyciągnąłem w końcu dłoń po nią i zacząłem mu solidnie stawiać ptaka. Jego rozmiar był zachwycający i sam chciałbym mieć takiego.
Ściągnął spodnie i położył się na sofie. Mocno przyciągnął do piersi swoje nogi, odsłaniając przede mną otwór tyłka. Wiedziałem, co zrobić. Klęknąłem przed nim. To nie było nic nowego. Z żoną robiliśmy czasem taki anal… ale teraz nie miałem żony przed sobą, a kumpla z wojska. Który wypinał na mnie kakaową dziurkę. Cholera, raz się żyje, nie?
Wszedłem mocno, chwytając go uprzednio za kostki, tuż nad stopami. Uniosłem go i zacząłem mocno posuwać. Wyraźnie mu się to podobało i chyba mi też. Zacząłem śmielej ruszać biodrami. Nasze ciała zderzały się z hukiem. Jaja biły o jego twarde pośladki.
Kiedy nadszedł szczyt? Nawet trudno powiedzieć. Było miło. Nawet bardzo. Zdążył mnie nawet dosiąść. W momencie kulminacyjnym jednak wyrwałem z niego penisa i zlałem się na jego plecy.
– No Kamil – odezwał się – dawno nie miałem tak ostrego rżnięcia.
– Wierz lub nie, Andrzej. Ale ja też nie – przypomniałem sobie ostatni niewypał z żoną, gdy ona leżała, jak kłoda – Ja też nie.