Tego wieczora trochę przeholowałem z alkoholem. Bawiłem się akurat w jednym nadmorskim lokalu. Nie byłem co prawda zalany w trupa, byłem świadom, co się działo wokół mnie… ale zdecydowanie puszczały mi hamulce. Imprezowałem tam ze znajomymi, ale też zdążyłem już nawiązać kilka ciekawych nowych „przyjaźni”. Był tam taki jeden… blondynek. Ale wydawał się niezainteresowany.
W pewnym momencie pomyślałem sobie, że skoro jesteśmy niemal na plaży, to chętnie pójdę się wykąpać. Mimochodem napomknąłem o tym mojej ekipie, a po chwili już wyszedłem, kierując się w stronę plażowych piasków. Ziemia pod stopami wciąż była ciepła, mimo że było już długo po zachodzie słońca. Ludzi na plaży praktycznie nie było, co tylko mnie dodatkowo ośmieliło. Rozebrałem się do naga i wbiegłem do wody. W sumie nie odpłynąłem nigdzie dalej. Po chwili zachłysnąłem się i poczułem, jak głupi był to pomysł. Fale kołysały mną, a ja czułem, że tracę panowanie nad ciałem. Bezładnie zacząłem uderzać dłońmi o wodę, a krzyk uwiązł mi w ustach.
Czułem, że tracę przytomność. Wtedy jednak poczułem szarpnięcie. Byłem w tak głębokim szoku, że nawet nie zareagowałem, jak duża siła ciągnęła mnie po powierzchni. Po chwili poczułem pod nogami mokry piach, a zaraz jeszcze chłód powietrza i silne ramię, które mnie podtrzymywało.
Gdy rozedrgany uniosłem spojrzenie na swojego wybawcę, zobaczyłem jego. Blondyna z dyskoteki, który trzymał mnie oburącz za ramiona. Jego mokre włosy oblepiały twarz. Nie miał na sobie koszulki, tylko spodenki. Świat zatrzymał się dla mnie w miejscu. Patrzyłem, jak przygląda się mi. Widziałem, jak jego pełne usta się poruszają, układając się w słowa pytania, którego teraz nie mogłem dosłyszeć. Alkohol, szok i impuls pchnęły mnie w jego ramiona i nie odpowiadając na jego pytanie, po prostu go pocałowałem. Zaryzykowałem, choć wcale nawet nie wiedziałem, czy jest gejem, ani, jeśli jest, czy mu się podobam. Z jakiejś przyczyny jednak się tu pojawił. I rzucił się mi na pomoc.
Mój anioł stróż.
Czułem, że stężał pod moim dotykiem i na początku nie wiedział, jak się ma zachować. Po chwili jednak zabrał dłonie z moich ramion. Zamiast tego objął mnie mocno i odwzajemnił pocałunek. Obaj pachnęliśmy morzem. On jeszcze dodatkowo zapachem dobrej whisky, która mnie zawsze kręciła.
Odsunął się. Patrzył na mnie przez chwilę, po czym wziął moją dłoń. Nie myślałem o tym, że na plaży zostały moje rzeczy. Nie myślałem o tym, że przed chwilą się topiłem. Myślałem przez cały czas, jak on mnie niesamowicie podnieca, co zresztą z pewnością mógł już zaobserwować, bo w końcu byłem zupełnie nagi.
Pociągnął mnie do budki ratowniczej. Wyjął klucz z mokrych spodenek. Więc był ratownikiem… z taką klatką, jaką miał, nie mogłem się spodziewać niczego innego. Weszliśmy do środka, a tam czekała niewielka sofka. Zapalił żarówkę, jaka robiła tu za żyrandol, pchnął mnie na siedzenie i przyklęknął przede mną. Wszystko działo się prawie jak we śnie. I nie wiem, czy to za sprawą alkoholu, czy tego, że tonąłem… Ale patrzyłem, jak on zapalczywie połyka mojego penisa.
Teraz mogłem przyjrzeć się mu lepiej. Wyglądał prawie jak młody Robert Redford. Męska szczęka, pełne usta, które teraz okrążały główkę mojego penisa, a do tego… umięśnione, choć nie przesadnie, ciało. Bawił się mną zawodowo. Tylko mogłem sobie wyobrazić, jak często tutaj mógł zabierać kogoś, by go przelecieć.
Po chwili wstał i obrócił się. Mój drąg cały drżał. Był śliski od jego śliny. Patrzyłem, jak ściąga spodenki, odsłaniając gładkie, wyraźnie wygolone pośladki. Przyglądałem się, jak ślini jeszcze mojego kutasa i rozciera ślinę na swojej dupci. Dosiadał mnie powoli, opadając do końca. Nie sądziłem, że jest „bierny”. Miał tyle zapału…
Oparł się stopami o moje kolana. Podtrzymałem go za pośladki i pomagałem mu się unosić, za to opadał z impetem, tak, że wchodziłem cały. Przez jego ramię widziałem, jak dodatkowo masował swojego fiuta. Wciąż czułem się jak we śnie… Ale czy we śnie seks byłby tak realny? Mój anioł stróż był jak najbardziej namacalny. Ciasny. Gorący…
Obrócił się do mnie przodem, dosiadając mnie mocniej. Trzymał mnie za ramiona, a ja zacząłem walić jego penisa. Nie wiem, jak długo się tak bawiliśmy, ale zdążył na mnie trysnąć ze trzy razy… Nie pozostawałem mu dłużny, wypełniając jego tyłek swoją śmietanką. Wytrzeźwiałem przez ten czas, to na pewno. I cieszę się, bo dzięki temu mogłem zapamiętać wszystko ze szczegółami.