Dorośli raczej nie wierzą w Mikołaja. Nie mówię, że się tacy nie zdarzają. Choć sami kupują dla swoich bliskich prezenty, to uparcie twierdzą, że brodaty, siwy staruszek z dużym brzuchem istnieje i roznosi paczki. Ja sam od dawna byłem już „uświadomiony”. Ale w tę wigilię miałem ciekawą przygodę. Spędzałem ją sam – taki klimat. Po tradycyjnym telewizyjnym repertuarze więc szybko położyłem się spać.
W nocy obudził mnie huk. Dlatego szybko ubrałem się i zbiegłem na dół. W środku salonu stał facet – czerwone spodnie, kurtka, wszystko obszyte białym futerkiem. W przeciwieństwie jednak do Mikołaja, do jakiego nas przyzwyczaiło Hollywood, ten miał czarną brodę, dość śniadą cerę i bynajmniej nie wyglądał staro. Chciałem już chwycić za telefon, wzywać policję do włamywacza, ale gdy chwycił mnie za dłoń, rozlało się po moim ciele niewytłumaczalne ciepło.
– Byłeś w tym roku dobrym chłopcem, Andrzejku? – zapytał niskim, a jednocześnie ciepłym głosem.
Odebrało mi na ten moment mowę. Gdy spojrzałem w jego ciemne oczy, czułem, jak ta fala gorąca, która przed chwilą zalewała mnie całego, zaczęła się kumulować w lędźwiach. Przełknąłem ślinę, przyglądając mu się.
– N-nie Mikołaju… ale ty nie istniejesz.
– Istnieję. I stoję tu przed tobą, Andrzejku. Byłeś niegrzecznym chłopcem, więc zasługujesz na karę.
Patrzyłem, jak ściąga pas od swoich spodni. Widziałem, że zaraz mu opadną. Nim jednak to się stało, obrócił mnie tyłem do siebie. Oparł moje dłonie o blat stolika i ściągnął mi bokserki od piżamy.
– Przynajmniej widać, że trenujesz… – pacnął mnie pasem. Nie za mocno, ale na tyle, by została czerwona pręga, a igiełki bólu przebiły się przez skórę pośladków i dotarły do mojego mózgu. Czułem, że tracę nad sobą kontrolę. Ten Mikołaj naprawdę wiedział, co ze mną robić.
– Zasługuję na mocną karę? – obejrzałem się przez ramię, patrząc, jak bierze kolejny zamach. Trzask paska o tyłek. Wyprężyłem się na palcach, opierając się nabrzmiewającym penisem o stolik.
– Jeszcze kilka razów pasem… ale to nie wszystko. Zaraz wyjmę rózgę.
– Czekam na nią – zatrzepotałem mimowolnie rzęsami.
Przy kolejnym zamachu opadły mu spodnie. Zobaczyłem go. Nagiego. Sterczącego. Dużego i z wielkimi jajami.
– To tu się skrył wór Mikołaja – skwitowałem z uśmiechem.
– I mam w nim mnóstwo prezentów dla Ciebie – uśmiechnął się, zakręciwszy wąsa palcami. Odłożył pas i obrócił znów do siebie przodem – Ale że nie przygotowałeś żadnych ciastek ani mleka dla Mikołaja?
– Za to pewnie Mikołaj ma sporo śmietanki dla mnie – mrugnąłem do niego, na co on się roześmiał. Tak po mikołajowemu, ale dużo bardziej seksownie. Posadził mnie na stoliku i zaczął namiętnie całować. Jego kędzierzawa broda łaskotała moją ogoloną twarz. Zamknąłem oczy, zupełnie oddając się temu uczuciu. Poczułem też jego dłonie na moim penisie. Ruszał nimi miarowo, zaciskając je to mocniej, to słabiej.
W końcu położył mnie na blacie. Patrzyłem na niego, jak masuje sobie fiuta, spluwając na niego mocno. Sunął nim po moim penisie, otoczył główką jądra i powoli rozchylał nim moje pośladki. To nieznośne gorąco, które paliło moje ciało, kumulowało się tam coraz mocniej, szukając ujścia, spełnienia, eksplozji, jaka rozerwie moją świadomość.
I zaczęło się. Wślizgnął się praktycznie bez problemu w mój tyłeczek. Jęknąłem głośno, z radością witając tę dużą pałę w moim ciele. Uniósł wyżej moje nogi, rozchylając je lekko i zaczął mocno poruszać biodrami. Czułem, jak jego duży wór bił o moje pośladki. Huk rozchodził się po całym salonie. Sięgnąłem do jego kurtki. Nie miał nic pod nią, tylko owłosiony, napakowany tors z idealnym kaloryferem.
– Masz niesamowitą rózgę, Mikołaju.
– Dla takich niegrzecznych chłoptasiów, jak ty, Andrzejku – przyspieszył, mocno wbijając się we mnie. A następnie nagle się wycofał. Obrócił mnie sprawnie i wszedł od tyłu. Zaciskał moje pośladki na swoim kutasie, który idealnie wpasowywał się w moją odbytnicę.
To była jakaś magia. Czułem wyraźnie, że gdy wchodził płycej, mocno napierał na mój guziczek. Gdy zaś zatapiał się głęboko, nie mogłem powstrzymać jęku rozkoszy. Kiedy chwycił mnie za kark i mocno przyspieszył… to było nie do opisania. Miałem kilku partnerów w życiu, ale to było jak dzika jazda na nieokiełznanym ogierze. W końcu strzeliłem, sperma zrosiła podłogę. Czułem, że on też nie wytrzyma już długo.
Odepchnąłem go lekko biodrami i uklęknąłem przed nim. Wziąłem go ofiarnie w usta, nie patrząc, że miałem jego fiuta przed chwilą w dupci. Ssałem mocno, a gdy czułem, że był już na granicy, wyjąłem go z ust i masowałem mocno obiema dłońmi.
– Daj mi tego lukru, Mikołaju.
Pocierałem jego trzonek szybko, góra-dół. Patrzyłem, jak jego ciemne oczy się przymykają. Jęk, drugi, trzeci. Strzelił, prosto na moją twarz, w usta. Przywitałem jego wytrysk z uśmiechem. Starłem śmietankę z twarzy i zebrałem ją w ustach.
– Dobry chłopiec… – pogłaskał mnie czule po twarzy – W przyszłym roku też będziesz niegrzeczny, Andrzejku?
– Nawet bardziej, Mikołaju – przemieszałem spermę w ustach i połknąłem.
ja bawię się tak z wujkiem /młodszym bratem mamy/ odkąd miałem 12 lat i jest nam z tym cudownie….