Klęczałam nago na sianie z pochyloną głową. Blond włosy miałam splecione w warkocz a głowę ozdabiał mi wianek z polnych kwiatów. Czekałam cierpliwie, wiedząc, że dzisiejszej nocy należę tylko do nich.
Jak zresztą każdej innej też.
Moje ciało nagle pokryła gęsia skórka. Znak, że przybyli a moje ciało wyczuło ich moc.
Zbliżyli się do mnie bez słowa.
Jak zawsze.
Zmieniali się tylko uczestnicy tej zabawy.
Nagle na karku poczułam coś jak uszczypnięcie ognia.
Ach, czyli goszczę dziś samego Swarożyca.
Na pupie poczułam coś, jakby wiatr mnie głaskał po skórze.
Witaj, Stribogu.
Nagle ktoś chwycił mnie mocno za podbródek i zmusił do spojrzenia w górę. Wpatrywałam się w bezkreśnie czarne oczy Welesa.
Bogowie ognia, wiatru i świata podziemnego postanowili dziś zabawić się razem swoją małą ludzką służką.
Gdy Weles przytrzymywał moją brodę, Swarożyc i Stribog stanęli za mną. Bóg ognia palącymi pocałunkami znaczył moją szyję, a bóg wiatru delikatnie pieścił skórę wokół moich piersi i ud. Weles w tym czasie kciukiem kreślił leniwe kółka wokół moich ust po to, by po chwili wsunąć go między moje wargi. Zaczęłam go lizać i ssać, a bóg śmierci uśmiechnął się krzywo. Nie dałam się zwieść tej chwilowej łagodności – to właśnie on z całego panteonu był największym skurczysynem.
I nie myliłam się.
Gdy zapamiętale ssałam jego kciuk, drugą ręką mocno złapał mnie za kark. Wysuwając palec z moich ust, jednocześnie mocno pociągnął mnie do dołu, tak, że musiałam podeprzeć się rękami, wypinając jednocześnie tyłek w stronę pozostałych bóstw. Weles zrzucił swoje szaty i wsadził mi naprężonego członka prosto w usta. W tym czasie poczułam jak palące pocałunki Swarożyca przejeżdżają wzdłuż mojego kręgosłupa po to, by zatrzymać się na pośladkach i w końcu dotrzeć do mojej mokrej cipki. Stribog z kolei znalazł się pode mną i zaczął pieścić moje piersi, głaszcząc i liżąc zimnym językiem moje sutki. Od nadmiaru doznań myślałam, że oszaleję. W pewnym momencie pocałunki Swarożyca przeniosły się na moją drugą dziurkę. Zanim pojęłam dlaczego, poczułam, jak w moje rozgrzane wnętrze wsuwa się zimny i twardy jak stal penis Striboga. Weles w tym czasie pompował moje usta, nie dając mi chwili wytchnienia. Bóg ognia lizał i przygryzał mój odbycik, co jakiś czas wsuwając w niego swój gorący palec. Gdy przestał, myślałam, że da mi spokój, jednak myliłam się – jednym ruchem, nie zważając na mój protest, wtargnął do mojej ciasnej dziurki. To było niesamowite – czuć w cipce zimnego Striboga w czasie, gdy gorący Swarożyc rozrywał moją dupcię. Miałam ochotę dojść tu i teraz, ale dekoncentrował mnie fiut boga śmierci w ustach.
W końcu poczułam, jak bóg wiatru zaczyna przyspieszać. Szybciej i mocniej pompował moją cipkę, raniąc ją swoim zimnem i mocą. Jeszcze kilka ruchów i poczułam to, co zawsze – wystrzał dziwnej mocy, prosto w moje wnętrze. Zmęczone bóstwo wysunęło się spode mnie i odsunęło na bok. Weles widząc to, odsunął mnie od swojego fiuta i również odsunął się, jednocześnie waląc sobie ręką. Swarożyc natomiast nadal mnie rżnął – mocno, rozrywająco. Jego fiut palił mnie od środka, jednak czułam, że zaraz dojdę. Jemu też nie było daleko do orgazmu – Swarożyc przyspieszył i pchał mnie teraz w kakaowe oczko jak tłok. Gdy poczułam jego wystrzał mocy, zawyłam, czując swój własny orgazm.
Opadłam, lekko omdlała, nie wiedząc, co się ze mną dzieje. Nie dane mi jednak było odpocząć – Weles stanął za mną i zapakował mi fiuta w cipkę, aż poczułam ból. Był największy z nich wszystkich. Nie bawił się w powolne bzykanie, od razu przeszedł do mocnego rżnięcia. Pompował we mnie bardzo ostro, co czułam jeszcze mocniej po orgazmie. Jego palce znalazły się w moim wypieprzonym przez Swarożyca tyłeczku i rżnęły mnie w tym samym tempie co fiut cipkę. Po chwili poczułam drugi orgazm. Gdy dochodziłam, Weles spiął się i również wystrzelił, dając mi jednocześnie siarczystego klapsa w tyłek.
Opadłam nieruchomo na siano i zasnęłam.
A jutro kolejna trójka…