Nie wiem, jak się tu znalazłam. Eksperymentowałam wielokrotnie ze swoim talentem magicznym, próbowałam teleportacji w ramach swojego świata… aż nagle wylądowałam tu. Wielkie blaszane maszyny, wydające dziwny ryk, domy ciągnące się na kilka tysięcy łokci w górę… i sami ludzie. Gdzie ja wylądowałam?!
Musiałam przywyknąć do tego świata, a nie było łatwo. Szukałam choć jednego mego pobratymca. Wydawało mi się, że widziałam kilku krasnoludów, ale nikogo ze szpiczastymi uszami. Poza jakimiś przebierańcami, którzy jako jedyni zwracali na mnie uwagę, jakbym faktycznie była ich. Ale przecież czułam! Przecież czułam, że to byli tylko ludzie…
Okazało się, że moje klejnoty były sporo warte. Szybko więc udało mi się znaleźć przybytek, w którym mogłam się zatrzymać, gdzie dziwnie na mnie patrzyli, gdy się im przedstawiałam. Szczęście, że choć język podobny. To minęło już pół roku według kalendarza syliańskiego. Po ilości wschodów i zachodów tutejszego słońca szacuję, że było to około 230 dni. Elfy tak długo bez bliskości nie mogą przetrwać i pozostać normalnymi. Ale który człowiek zechce spojrzeć na elfkę?
Sprawdź nasze pozostałe: opowiadania erotyczne
W tym świecie, okazało się, że wielu ludzkich mężczyzn było gotowych oddać życie, byleby zaznać rozkoszy z kobietą. Mogłam sobie więc pozwolić, by być wybredną. Poszłam zatem do jednej z wielu lokalnych karczm. Pub na nie wołają i rozglądałam się za potencjalnym towarzyszem, który umili mi wieczór.
I był tam. Przystojny, całkiem wysoki jak na człowieka blondyn. Miał gładko ogolone poliki, wąską dość szczękę, ale tors… jak u łowcy niedźwiedzi. Stał z inną kobietą. Wiem, jak byłam ubrana. Znałam swój talent. Nie była dla mnie przeszkodą.
Podeszłam bezceremonialnie do nich i uśmiechnęłam się.
– Zechcesz postawić mi coś do picia? – powiedziałam do niego, robiąc przy tym słodką minkę.
– Słucham? – odezwała się ona – Mówisz do mojego męża!
Drobny ruch dłoni wystarczył, by otępiała i spojrzała na niego – Kochanie… kup pani coś do picia.
Zamrugałam uroczo do niego. Kolejny ruch palcami. Mężczyźni są łatwiejsi pod tym względem. Zresztą, mój dekolt wystarczył, by go oczarować.
– Naturalnie – powiedział i zamówił u karczmarza „drinka”. Nie wiem, co to drink, ale wiem, że tutaj to wstęp do rozmów. A ja nie chciałam rozmawiać. Chciałam posmakować trunku i iść się, po elfiemu, pieprzyć.
– Zostań tu – powiedziałam do tej, co się mieniła jego żoną i pociągnęłam go za rękaw. Niepewnie oglądał się przez ramię, patrzył na nią. Tym razem wystarczył ruch dłoni… zaciskającej się na jego pośladku, by skupił swoją uwagę na mnie.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez chwilę. Przynajmniej do czasu, aż wypiłam tego drinka. Później, bez słowa, zabrałam go ze sobą, zostawiając jego kobietę przy szynkwasie. Zaciągnęłam go do siebie.
Był przyjemnie rozgrzany. Zaczął rozbierać mnie z moich ubrań, czule całując moje ciało. Pochlebiało mi, gdy tak łagodnie obchodził się też z moimi piersiami. Ja jednak chciałam czegoś innego.
Nie chciało mi się mocować z jego ubraniami. Pstryknęłam po prostu palcami, a te posłusznie same z niego zeskoczyły. Patrzył zdziwiony, z rozdziawionymi ustami. Chyba pierwszy raz miał do czynienia z magią. Przyglądałam się jego penisowi, który był przyjemny. Ale też nieco za mały dla mnie. Pstryknęłam znów palcami. Urósł o kilka cali. Wciąż było mi mało, więc dodałam jeszcze dwa.
Widziałam, jak patrzył na siebie. Jak chwytał go i oglądał z każdej strony, co mnie osobiście bawiło. Ludzcy mężczyźni byli pod tym względem zawsze zabawni. Pstryknęłam raz jeszcze, bo chciałam, by już stał. Gdy napełnił się krwią i usztywnił, byłam w pełni usatysfakcjonowana jego gabarytem.
Pchnęłam swojego ogiera na łóżko. Wskoczyłam na niego i zaczęłam powoli dosiadać. Czułam, jak rosła maczuga powoli rozpychała moją wąską elfią szparkę. Ujął mnie dłonią za policzek, przejechał po długim, szpiczastym uchu. Gdy zaś zauważył, że nie jest ono częścią przebrania, odepchnęłam jego rękę i zaczęłam go z całych sił ujeżdżać.
Pół roku… bez seksu. To była katorga. Nie miałam więc żadnych hamulców. To łóżko nie było dostosowane do jazdy wygłodniałej elfki. Ruszałam się prędko niczym łania, z siłą godną tura. Mebel głośno uderzał o ścianę, rzeźbieniami wybijając małe wgniecenia w tynku, który lekko się sypał. Niemal jednostajny jęk mojego towarzysza zdradzał, że nie tego się spodziewał.
Wierzgał pode mną jak nieokrzesany rumak. Nie wiedział, co zrobić z rękami, więc z całych sił przycisnęłam je do swoich piersi. Czułam, jak był głęboko we mnie, jak się mocno rozpychał. Nie było to jednak zasługą jego właściciela, a mojej magii.
Chyba doszedł kilka razy tego wieczoru. Nie rejestrowałam. Miałam swoją żądzę, która była do spełnienia. Moja magia zaś sprawiła, że był w stanie mnie zaspokoić. Orgazm, jaki u mnie nastąpił, niemal pozbawił mnie świadomości. Jasność zalała mój umysł, a moja cipka niemal zmiażdżyła jego przyrodzenie. Zasnął jak dziecko, a ja mogłam sobie na niego popatrzeć. Tego wieczora nawet bardziej zaczęło mi się podobać w tym świecie. Fakt, że nie znano magii, działał na moją korzyść. Może nawet dałoby radę się tu zadomowić?