Tego dnia w Romie pięknie świeciło słońce. Pojechaliśmy do latyfundium Pompejuszy, zaproszeni na specjalną okazję. Staremu Septimusowi urodził się syn, wobec czego była uczta i celebracje ku czci naszej drogiej Ceres za płodność ziem i ludzi. Gdy przybyliśmy na miejsce, okazało się, że byliśmy jednymi z nielicznych gości. Septimus bowiem uznał, że chce jedynie kameralnego przyjęcia z najbliższymi przyjaciółmi, a i samo przedstawienie, jakie szykowali jego niewolnicy, miało być tylko dla towarzyskiej śmietanki Rzymu.
Biesiada nie zawiodła. Ilości wina i jadła zachwycały i rozpieszczały podniebienie. Podobnie jak służki, które można było dowolnie podszczypywać, były ukojeniem dla oczu. Kobiety barbarzyńców, to trzeba im przyznać, były naprawdę ogniste i potrafiły rozpalać męskie żądze. Szczególnie te ciemne, z Abisynii.
Nasz gospodarz poderwał się ze swojej leżanki, składając dłonie dziękczynnie. Wyraźnie wzruszony był tym, że każdy z zaproszonych przybył. Zaklaskał, zwracając na siebie uwagę.
– Mili moi! Jakże mi ciepło na duszy, że was wszystkich tu widzę zgromadzonych. Bogowie pobłogosławili mnie kolejnym synem, mimo mego sędziwego wieku! – zrobił pauzę na gromki aplauz. Zmarszczył brwi i przymknął powieki, znakomicie udając skromność – Nie mi brawa, lecz im, że moja męskość wciąż jest w stanie wynieść się na wyżyny możliwości. Ale dość tych śmiechów! Chciałem wam podziękować za to, że wraz ze mną się radujecie i ucztujecie! Dlatego moi niewolnicy dzisiaj dadzą wam wyjątkowy pokaz. Także na cześć boskiej Ceres! Niech będzie czczona, gdy wszystko inne będzie już zapomniane! – zaklaskał znów głośno, a do sali zaczęły gęsiego wchodzić młode dziewczyny i mężczyźni. Po karnacji, włosach i spojrzeniach widać było, że byli z najdalszych zakątków imperium. Zarówno z północy, południa, jak i z zachodu oraz wschodu.
Zastanawiało mnie, co też stary Septimus wymyślił. Na początku myślałem, że to będzie tylko zwykły, kolejny nudny taniec… i tak się zanosiło. Jednak po chwili mogliśmy patrzeć na to, jak młode dziewczęta o urodzie tak odległej od siebie, że można by powiedzieć, iż z innych światów przybyły, zaczęły splatać swoje ramiona, obdarowując się pocałunkami. Do nich zaś zaczęli dołączać owi mężczyźni. Widziałem, jak mojej Primie zaświeciły się oczy, gdy ujrzała czarnoskórego buhaja, mogącego swym przyrodzeniem przyćmić nawet wielką maczugę Herkulesa. Ów niewolnik podszedł do dwóch dziewcząt, które akurat splecione były w gorącym uścisku i obdarowywały się pocałunkami.
Wbrew sztuce, wbrew ludzkiej naturze, wbrew jakimś miłosnym uniesieniom, po prostu zatopił się w jednej z nich, aż ta zawyła boleśnie. To zasługiwało na brawa, które dostał. Wzrok uciekł mi na Tyberiusza, który z uwielbieniem patrzył na dwóch młodych mężczyzn, zaspokajających się dłońmi. Doskonale wiedziałem, że sam chciałby wziąć ich młodzieńcze przyrodzenia w usta, aż obaj by doznali spełnienia. Nie oceniałem go za to. Był, jaki był. A przy okazji trząsł osobistą gwardią połowy senatorów. Wróciłem znów do czarnego ogiera, który folgował już z obiema niewiastami. Leżały na sobie, zwrócone twarzami do siebie, a on wchodził raz w jedną, raz w drugą.
Prima wstała i podeszła do niego. Szepnęła coś na ucho i dłońmi dopychała jego biodra. Patrzyłem, jak blondwłosa Germanka przeżywa słodkie katusze pod nubijskim ogierem, a moja żona zachęcała go do mocniejszej zabawy. Usłuchał. Był grzeczny. Dziewczyna rozwyła się na całą aulę, zwracając uwagę nawet innych niewolników. Byli jak diament w lśniącym diademie. Piękni, złączeni… i wyuzdani.
Septimus bił brawo, a my z nim. Tyberiusz zaś dołączył w końcu do obu młodych mężczyzn, zapraszając również swoją żonę. Gdy jeden z nich brał ją od tyłu, szef prywatnej ochrony senatorów sam dopychał go od tyłu, trzymając w ustach fallusa jego towarzysza. Zachęty mojej żony zostały odczytane jako wstęp do orgii. Po chwili inni zaczęli dołączać, wybierając sobie dziewkę bądź dwie. Sam wybrałem dwie rude Galijki. Zaprosiłem je na swoje miejsce i obserwując, jak się całują, dotykałem ich młodych, jędrnych ciał. Mogły mieć nie więcej niż 20 lat… Ale Septimus musiał je ostro ćwiczyć, bo swą sztukę odstawiały jak najsprawniejsze hetery. Gdyby nie były jeszcze niewolnicami, to mogłyby się dodatkowo szkolić.
W końcu ułożyłem jedną na leżance na plecach. Ściągnąłem szaty na tyle, by móc ją spenetrować. Była mokra, ciepła, jak letni deszcz, wonna, jak łąka kwiatów… i cała moja. Tamta tylko usiadła jej na twarzy. Mnie to nie przeszkadzało. Co chciałem, miałem. Wargi jej kobiecości otulały moją włócznię szczelnie. Chętne uda zapraszały głębiej i głębiej, a ja wchodziłem. Patrzyłem, jak jej towarzyszce, której kwiat rozpieszczała językiem, powoli mętniał wzrok.
To było święto płodności Septimusa. Żadne nasienie więc nie mogło się zmarnować. A przynajmniej nie pańskie. Niewolnicy zatem, gdy kończyli, musieli odchodzić pod mur i tam sami doznać spełnienia, względnie mężczyźni mogli zająć się sobą. Wystrzelenie płynów w ciało niewolnicy czy pani dworu mogło się dla nich skończyć śmiercią. My jednak… mieliśmy pełną wolną wolę. Patrzyłem, jak Tyberiusz wypełniał swoim nasieniem młody tyłek tego, któremu wcześniej ssał. Obserwowałem, jak nubijski ogier ucieka od mojej żony, by w samotności wyrzucić z siebie to, co w końcu ujść musiało. Przyglądałem się też temu, jak Septimus dekorował swoją spermą twarze i ciała trzech dziewcząt, które zbite w fantazyjnym trójkącie całowały się i rozpieszczały swoje ciała. Widząc ilość tego, co z siebie wystrzelił, nie zdziwiłem się, że został ojcem.
Sam czułem coraz silniejsze parcie. Zmieniłem dziewczynę. Chciałem sprawdzić, która była warta mojej spermy. Obróciłem ją szybko tyłem do siebie i zacząłem wypychać biodra, silnie nabijając ją na mój miecz. Była lepsza, niezaspokojona ewidentnie, bo sama napierała pośladkami na mnie. A może liczyła na wykupienie i wyzwolenie? Nie zapominała jednak o towarzyszce, namiętnie rozpieszczając ustami jej ciało. Święciliśmy tak jeszcze przez chwilę, aż dokładnie wypełniłem jej łono swoimi płynami. A później… później przyszedł czas na drugą rundę.