Kobieta kapitanem? Nonsens – mówili mi. Mimo wszystko zawsze walczyłam o swoje i starałam się wdrapywać po szczeblach marynarskiej kariery. Teraz pływam na potężnych kontenerowcach, zarządzając załogą składającą się wyłącznie z samych mężczyzn.
Zawsze staram się być profesjonalistką, ale pani kapitan ma też swoje potrzeby, szczególnie gdy się jest w morzu. Tym razem miałam ochotę zabawić się naprawdę ostro. Wezwałam do siebie bosmana, by odnalazł marynarza, który sobie najsłabiej radzi w realizacji obowiązków. Miałam wilczą ochotę kogoś ukarać.
Padło na chłopaka, który wyglądał na 25 lat maksymalnie. Wyglądał na nieco zabiedzonego, więc trzeba było go na przyszłość podtuczyć nieco. W końcu chcę go karać, ale nie jestem bez serca. Stał tam, gotów na swój opieprz. Bosmana odprawiłam, by przypilnował drzwi z drugiej strony.
– Panie Michalczyk – wstałam, marszcząc groźnie brwi. Miałam na sobie ołówkową spódnicę, opinającą moje szersze biodra oraz koszulę rozpiętą tak, by widział dokładnie między rowek piersiami – Bosman się na pana skarży, że słabo pan daje radę.
– J-ja naprawdę – wyjąkał – ja nie wiem, o co chodzi. Staram się, by pokład był zawsze czysty…
– No właśnie – pokiwałam głową i pogroziłam mu palcem – Pan się stara, ale jak pan to robi? Pan się opieprzasz – mówię twardo. Poczułam, że i on znieruchomiał, jakby bał się usłyszeć czegoś więcej – Na moim statku nie ma miejsca na opieprzanie się, panie Michalczyk.
– Tak jest, pani kapitan – wymamrotał niedbale, więc obeszłam go od boku. Uniosłam wysoko dłoń i opuściłam ją szybko. Z hukiem plasnęła o jego pośladek. Był zaskakująco jędrny i twardy.
– Tak to się mówi do swojego kapitana? – zapytałam, mocno zaciskając palce na półdupku.
– N-nie. Przepraszam, pani kapitan.
– Wiecie co, panie Michalczyk? – chwyciłam wpierw jedną jego dłoń i oparłam ją o blat biurka – Kiedyś niesubordynację na statku karało się najwyższymi karami cielesnymi – chwyciłam drugą i też docisnęłam ją do biurka – Bosman brał długi bicz albo linę i prał nią, aż mięso zaczęło odłazić od kości – podeszłam do szafki, która zwykle była zamknięta na kłódkę.
– Pani kapitan… – powiedział niewyraźnie.
– Milczeć, Michalczyk – powiedziałam, oglądając kolejne narzędzia tortur, jakie tam były. Wygięłam bat, który kupiłam swojego czasu na jednym targowisku w Szanghaju. Obejrzałam dokładnie uprząż z dużym sztucznym fallusem, kupionym w czasie targów w Tokio. I już wiedziałam, na co mam ochotę.
– Pan też musi ponieść karę – podeszłam do niego od tyłu i nałożyłam mu na usta knebel. Nie wyrywał się i nie uciekał. Cerber pod postacią bosmana, który stał po drugiej stronie drzwi, nie pozwoliłby mu wyjść i on miał tego świadomość. Tak samo, jak wiedział, co się o mnie mówiło wśród załogi. Zapięłam ciasno czarną, miękką kuleczkę na jego ustach. Zdarłam z niego spodnie i zaczęłam obmacywać jego nagie pośladki.
– Dużo poświęcacie czasu na ćwiczenia, panie Michalczyk – miętosiłam mocno jego tyłek, rozchylając go nieco, to znów zaciskając. Coś mamrotał, ale ciężko było to zrozumieć. Podeszłam do szafki i chwyciłam za bat. Zadarłam jego koszulkę i zdzieliłam go od razu przez plecy. Czerwona pręga wykwitła w ciągu kilku sekund, a on wygiął się boleśnie. Z fascynacją patrzyłam, jak w niektórych miejscach na czerwonej kresce pojawiały się ciemniejsze kropelki. Przeciągnęłam po nich językiem.
– Nauczy się pan, jak ma wypełniać swoje obowiązki – wizg splecionych na sztywno rzemieni w powietrzu. Trzask. Syk bólu i wygięte boleśnie plecy młodego mężczyzny. Kolejna czerwona kreska, po której przeciągnęłam palcem. Wyraźnie odznaczała się kształtem.
Sięgnęłam dłonią między jego pośladki. Chwyciłam za jego jądra i zaczęłam je masować, uciskając mocno. Były pełne. Dawno nie byliśmy w porcie, a chłopak najwidoczniej nie jest fanem ręcznych robótek.
Odłożyłam bat. Chwyciłam za uprząż, na którą on patrzył od dłuższego czasu z pewnym przerażeniem. Dwustronne dildo, którego jedna część wchodziła we mnie, najgłębiej miało jednak wejść w niego. Zapięłam paski na biodrach, czując, jak żelowa zabawka mnie wypełnia. Naplułam między jego pośladki i chwyciłam go za kark, jak kociaka, dociskając do blatu. Był bezradny, szczególnie wtedy, gdy wjeżdżałam w jego tyłek.
Nie byłam delikatna. Jego zaniedbania to nie tylko kwestia czystości pokładu. Brud mógł powodować, że będzie ślisko, że ktoś wypadnie za burtę. Chłopak potrzebował lekcji. Trzymając go więc za włosy na potylicy, dominowałam go, a on nawet ani przez chwilę nie zaoponował. Widziałam, jak przymykał oczy. Było mu dobrze, mimo że z pewnością nie nawykł do takich zabaw. Musiał się przyzwyczaić. Miałam zamiar zrobić sobie z niego swoją sex zabawkę.
Chętnie bym się zamustrowal na ten statek.