To był tylko jeden z kolejnych marcowych wieczorów. Jak każdego dnia, gdy ona była w pracy, Maks siedział przy oknie balkonowym, z którego miał najlepszy widok na to, co działo się na zewnątrz. A przede wszystkim – miał doskonały wgląd na podjazd, na którym parkowała swoje auto. Dzisiaj się nieco spóźniała. Pewnie była na zakupach, pomyślał. W końcu dojrzał jej wóz, który zatrzymał się sprawnie na swoim miejscu. Poderwał się i pobiegł od razu na dół, do drzwi wejściowych. Kiedy tylko stanął u przedsionka, opadł na kolana i usiadł. Słyszał, jak wchodziła do środka, widział, jak jej cień od zapalonego światła, tańczył na podłodze przed nim. W końcu, drzwi otworzyły się. Maks zadrżał, a Karolina, jego pani, uśmiechnęła się.
– Grzeczny chłopczyk, czekasz na mnie? – pogłaskała go po głowie i po lateksowej obróżce, którą miał na szyi – A gdzie masz swoją kuleczkę? – ujęła jego twarz w dwa palce, patrząc na niego – Gdzie knebelik? No trudno… ale byłeś grzecznym chłopcem?
Pokiwał skwapliwie głową, nie mówiąc nic, za to wiernie wpatrując się w twarz Karoliny. Ta tylko znów pogłaskała go po głowie i poszła dalej. Roztaczała wokół siebie ten sam zapach, co zawsze – konwalia i goździk. Na Maksa ten zapach działał wyjątkowo silnie. Trudno to było jednak okazać, kiedy miał na sobie obcisłe, skórzane bokserki.
Sprawdź również: opowiadania erotyczne
– Co to jest!? – wrzasnęła, wychodząc z jego bielizną w dłoni – Czemu to leżało na podłodze!? Niedobry pies z ciebie! – w drugiej dłoni zalśniła chromowana rękojeść jej szpicruty. Smagnęła go jej końcówką po plecach. Maks wygiął się lekko. Jęknął cicho.
Przepraszam, ja…
– Wiesz, co teraz będzie? – dyszała ciężko, czując, jak jej poliki nabierają koloru. Mocno rumieniała ze złości – Byłeś niedobrym psem… niegrzecznym – jej głos zrobił się na tyle zimny, że Maks zadrżał widocznie – Będzie trzeba cię ukarać za to – rzuciła w niego skarpetkami – Nauczysz się, że trzeba mnie szanować, a przede wszystkim dbać o porządek.
Ściągnęła tylko płaszcz. Jej idealnie równy kremowy żakiet, a pod nim biała koszula, dowodziła tego, co ona sama lubiła najbardziej – porządek i harmonia. Maks musiał zostać ukarany. Dla przykładu. Podeszła do wieszaka, odwiesiła beżowe palto i chwyciła za smycz wykonaną z solidnych, stalowych ogniw. Wróciła do niego i mało delikatnym ruchem zapięła karabińczyk na metalowym kółku u jego obroży.
– Chodź tu – fuknęła na niego i szarpnęła za smycz. Podążył za nią posłusznie. Przecież wiedział, że zrobił źle. Że zdenerwował swoją panią. Ta zaś poprowadziła go do jednego z mniejszych pomieszczeń w domu. Tego bez okien, za to utrzymanego w ciemnych kolorach, połączeniu czerwieni i czerni. Na środku stał stelaż, z którego u góry wisiały skórzane okowy. Takie same znajdowały się niżej, niemal tuż przy podłodze. Przed nim był obszerny fotel o czarnym obiciu. Szarpnęła za smycz i pociągnęła go do tej groźnie wyglądającej konstrukcji. W jego oczach jednak nie było lęku, a całkowite poddanie. Nie mówił nic, a nawet nie śmiał pomyśleć o tym, by się odezwać.
– Wstawaj – sarknęła – wstawaj, psie…
Maks wstał. Był posłuszny. Kiedy już się wyprostował, chwyciła go za lewe ramię. Sama Karolina była drobnej budowy, ale wciąż zaskakiwało go to, jak dużo siły miała. Tak… zdecydowanie była jego panią. Teraz zamykała wpierw jedną, potem drugą rękę w skórzanych kajdanach. To samo zrobiła z jego nogami. Stał tak rozkrzyżowany. Patrzył na nią w oczekiwaniu na karę, nieśmiało uciekając wzrokiem w bok, kiedy ona obracała się ku niemu.
– Co ja mam z tobą zrobić? – zastanawiała się na głos. Uderzała powoli szpicrutą o swoją gładką łydkę, cmokając przy tym w zamyśleniu. W końcu obeszła go – Musisz się nauczyć, Maksiu… przykro mi.
Smagnęła go batem po plecach. Stęknął cicho, ale nic nie mówił.
– Musisz się nauczyć, że ja kocham porządek – poprawiła drugi raz, bijąc tym razem niżej, po pośladkach, skrytych jeszcze w skórzanych bokserkach. Spojrzała z niezadowoleniem na narzędzie w swoim ręku – Nie… to mnie nie satysfakcjonuje – odrzuciła je w bok i podeszła do stojaka, na którym wisiały także inne przyrządy do zadawania bólu. Chwyciła za pejcz, którego rzemienie były zakończone supełkami. Ruszyła do Maksa pewnie. Chwyciła za skórzane bokserki i zdarła je w dół.
– A to co? – parsknęła i pacnęła rękojeścią pejcza jego penisa, który sprężyście wyskoczył w zwodzie z opuszczonej bielizny – Pozwoliłam ci?! – smagnęła go po nagich pośladkach. Maks jęknął cicho – Milcz! – uderzyła znów, silniej. Zacisnął zęby. Nie mógł jej zawieść – Pozwoliłam ci się podniecać? Nie kontrolujesz się, psie – poprawiła trzeci raz, tym razem przez łopatki. Obeszła go dookoła, przyglądając się mu krytycznie. Widziała, jak czerwone pręgi na jego skórze zaczynają lekko nabrzmiewać.
Sprawdź również: opowiadania erotyczne BDSM
– Podniecam cię nawet ubrana, co? – szepnęła niespodziewanie do jego ucha. Ten szept był tak mokry i gorący, że momentalnie jego męskość zrobiła się twardsza. Chwyciła za nią – Już ja wiem, co ty byś chciał z nim zrobić… co byś chciał – poruszała dłonią w górę i w dół – abym ja zrobiła… – przeciągnęła językiem po jego uchu. Poczuł, jak przez całe jego ciało przebiegły dreszcze, zmuszając go do ugięcia kolan.
Odeszła kilka kroków, stając przed nim. Zaczęła powoli rozpinać swój kremowy żakiet. Ruszała się przy tym zmysłowo, niemal w tanecznym kroku do taktu muzyki, która grała tylko jej w głowie. Maks czuł rosnące napięcie. Palenie bolesnych pręg na plecach i pośladkach miało zostać osłodzone dobrocią jego pani, która uwielbiała się nim bawić.
– Wiesz, mój piesku? – rzuciła marynarkę na podłogę – Czasem jednak lubię sobie pozwolić na mały burdelik… tym bardziej, jak ci tak stoi – uśmiechnęła się zalotnie. Zazgrzytał suwak jej ołówkowej spódnicy. Kiedy ta opadła, zauważył, że nie miała bielizny. Była do tego idealnie gładka. Z każdą chwilą Maks dyszał coraz głośniej, a jego twardy penis pulsował w podnieceniu.
Karolina widziała to. Napawała się tym widokiem. Zwilżyła językiem wargi i zaczęła rozpinać koszulę. Tak… stanika też nie miała, a po chwili jej drobne brązowe sutki u idealnie kształtnych, niewielkich piersi były nagie. Rozchyliła mocniej materiał i podeszła do niego.
– Wiesz, co najbardziej lubię w byciu twoją panią, Maksiu? – mruczała zmysłowo, a jej głos świdrował w jego głowie – że mogę z tobą zrobić cokolwiek… a ty i tak będziesz musiał być zadowolony – przylgnęła nagimi piersiami do jego ciała. Była taka gorąca… jej skóra, tak delikatna… tak mocno kontrastowała z bezwzględnym charakterem zimnej pani, która maltretuje swojego niewolnika. Ocierała się o niego, czując, jak jego sztywny przyjaciel obija się jej o nagie uda. On zaś czuł, jaka była mokra. Chwyciła go za niego. Uniosła jedną nogę i bezwstydnie zaczęła ocierać główkę penisa o swoją wąską pochwę. Przymknęła oczy, rozchyliła usta, z których wydobył się cichy jęk przepełniony rozkoszą.
– Muszę ci na nim zrobić kolczyk – oznajmiła, po czym wepchnęła go w siebie. Jęknęła głośniej, przeciągle, wywołując jego drżenie. Objęła go nogą i zaczęła ujeżdżać na stojąco. Jego ręce rwały się do niej, pragnął ją złapać, ująć, choć ten jeden raz przejąć inicjatywę! Ale nie miał na to szans… był uwięziony, a ona… ona spełniała swoje żądze. Dosiadała go dokładnie tak, jak chciała. Dyszała, sapała, chwytała go dłońmi za szyję, lekko przyduszając przy tym. Kochała mieć kontrolę. A nad nim miała ją absolutną. Rozwarła mocno powieki, patrzyła mu bezczelnie w oczy. Uśmiechnęła się i trzasnęła go otwartą dłonią w twarz. Czuła, jak w niej pulsował. Wiedziała, że jest mocno podniecony. Sama wydała z siebie głośny jęk. Jej ciałem targnęły spazmy orgazmu. Zeszła z niego szybko. Usiadła na fotelu, który stał przed konstrukcją i z szeroko, bezwstydnie rozłożonymi nogami masowała łechtaczkę, doprowadzając się do drugiego orgazmu.
Maks stał przed nią uwięziony, z penisem mokrym od jej soków, drżącym z podniecenia… i kompletnie niespełnionym. Zeszła z niego, nim zdążył dojść. Znowu. A był już tak blisko. Kiedy ona jęczała, wijąc się na fotelu jak kocica, on czuł, jak jego pulsująca męskość łaknie więcej, pragnie spustu, który miał nadejść już za chwilę!
Karolina w końcu opadła bezwiednie. Dyszała ciężko, przyciskając do czoła mokrą od własnych soków rękę. Jej wzrok był zupełnie nieobecny, wpatrzony w nieokreślony punkt sali słodkich tortur. Raz za razem łapała oddech. W końcu otrząsnęła się i spojrzała na niego. Wyprostowała się i uśmiechnęła bezczelnie.
– To będzie twoja kara, Maksiu. Póki nie będziesz robił tak, jak ja chcę, to musisz się przyzwyczaić, że z wytrysków nici. Rozumiesz?
– Tak…
– Tak co, psie? – warknęła na niego.
– Tak, moja pani – mruknął z cicha.
– No… – wstała i podeszła do niego. Chwyciła go za pośladek, aż uniósł się na palcach – a teraz wiś sobie tutaj… a ja pójdę, wezmę kąpiel i zjem kolację – odwróciła się do niego tyłem. Schyliła się po żakiet, ukazując kształt jej apetycznych pośladków w pełnej krasie. Maks tylko cicho westchnął, starając się nie zwrócić na siebie jej uwagi. Patrzył tylko, póki mógł. Spragniony, niespełniony… ale szczęśliwy, że jego pani była zadowolona. Patrzył, jak się prostuje. Jak idzie do drzwi, kołysząc biodrami. Jak wychodzi i rzuca mu kolejne bezczelne, pełne władzy spojrzenie… i znika z jego oczu.